Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Książka zażaleń starego teatromana

Polski teatr, zwłaszcza jego wiodący i najbardziej wychwalany nurt, powinien mnie zachwycać, ale ostatnio nie zachwyca. Co się stało?

Z lat wczesnej młodości przechowałem ten odruch, by teatr traktować niczym świątynię, a więc patrzeć z nabożeństwem na to, co się odbywa na scenie i pod żadnym pozorem nie wychodzić w trakcie ceremonii. Trwałem w tym postanowieniu przez całe dekady i dopiero ostatnio coś we mnie pękło, coś się zbuntowało. Mianowicie zdarzyło mi się kilkakrotnie wyjść z teatru w czasie pierwszej przerwy, czym zawstydziłem niewymownie samego siebie, nie mówiąc o przypadkowych świadkach zajścia. Tylko częściowo usprawiedliwia mnie okoliczność, że były to wyjątkowo długie przedstawienia, co zresztą zdarza się w naszym teatrze coraz częściej, choć nie zawsze ma dramaturgiczne i sensowne wytłumaczenie. Zauważyłem ostatnio, że niektórzy widzowie pokazując kasjerkom bilet, pytają lękliwie, kiedy spektakl się kończy i czy na pewno jest przerwa. Jak przerwy nie ma, chcąc nie chcąc, trzeba siedzieć do końca.

Kiedy uczucie wstydu minęło, zacząłem się zastanawiać: czy to ja zawodzę współczesny postępowy teatr krajowy, czy może teatr zawodzi mnie? Próbując rozładować niemiłe uczucie frustracji, postanowiłem spisać w punktach sytuacje sceniczne, z którymi miewam od pewnego czasu kłopot. Proszę moje żale potraktować jako utyskiwania starego teatromana, który marudzi tylko dlatego, że nie jest mu obojętne, co dzieje się w polskim teatrze i wokół niego.

Reżyser, reżyser! czyli teatr Wielkiego Kreatora

Kult wybranych reżyserów, z którym mamy u nas do czynienia, jak każdy kult jest szkodliwy i nie przynosi korzyści ani wielbionym, ani publiczności, ani krytyce. (W krytyce teatralnej, co jest tematem na odrębne potraktowanie, mamy dziś sytuację jak w krajowej polityce – każdy głosuje na swego i nie słucha opinii innej niż własna). Bardzo szczycimy się teatralną ekstraklasą, która tym różni się od najwyższej ligi piłkarskiej, że się z niej nie spada.

Polityka 24.2009 (2709) z dnia 13.06.2009; Kultura; s. 68
Reklama