Archiwum Polityki

Trafić złotym pociskiem

Rak nie jest już wyrokiem śmierci. Ale pokonując kolejne bariery w jego leczeniu wciąż natrafiamy na nowe. Wiele o tym mówiono podczas tegorocznego kongresu onkologów.

Judah Folkman, amerykański chirurg i onkolog, przez wiele lat był na kongresach owacyjnie witanym gościem. Zmarł w styczniu 2008 r. na zawał serca, ale w pamięci specjalistów zajmujących się rakiem pozostawił niedokończony testament: „zróbcie wszystko, co możliwe, aby pokonać tego pasożyta; na raka musi być jakiś sposób”.

Sposobów jest nawet kilka – począwszy od wycięcia guza, poprzez znienawidzoną przez chorych chemię i radioterapię, aż po wykorzystanie najnowszych leków trafiających w komórki rakowe z coraz większą precyzją. Ale o żadnej z tych metod nie można powiedzieć, że rozwiązała problem. Walka z rakiem wciąż przypomina grę w ruletkę, bo nigdy nie wiadomo do końca, czym się dla chorego skończy.

Folkman doskonale zdawał sobie z tego sprawę – był jednym z ekspertów najlepiej zorientowanych w leczeniu chorób nowotworowych. Praca jego życia związana z odkryciem, iż zablokowanie naczyń krwionośnych wokół guza może powstrzymać jego rozwój, zaowocowała nową koncepcją leczenia. Choć na początku spotkało go wiele upokorzeń ze strony kolegów po fachu. Ale kiedy w 1997 r. dziennikarze rozreklamowali na pierwszej stronie „New York Timesa” badania jego zespołu, opisując z przesadnym entuzjazmem wyniki doświadczeń laboratoryjnych na myszach, on sam stanowczo się od tego odciął. Nie chciał wzniecać fałszywych nadziei, pogodzony z faktem, że nowotwór to sprytniejszy przeciwnik, niż się mediom wydaje.

Głodzenie guza

Komórki raka potrafią przenosić się w organizmie z miejsca na miejsce; umieją też, czego dowiódł Folkman, wytwarzać wokół siebie gęstą sieć naczyń krwionośnych, za pomocą których się odżywiają. Właśnie po to, by guz mógł rosnąć i jak pasożyt przywiązany do swojego żywiciela osłabiać go z każdym dniem.

Polityka 24.2009 (2709) z dnia 13.06.2009; Nauka; s. 78
Reklama