Z nadzieją, ale i niepokojem przyjęliśmy podaną przez media informację o zatrudnieniu na etacie w ABW księdza kapelana. Ta nominacja to kolejny dowód, że w służbie tej nie dzieje się dobrze i w trybie pilnym potrzebna jest tam jakaś boska interwencja, i to nie od przypadku do przypadku, ale na pełnym etacie.
Nie jest tajemnicą, że w wypadku wielu tajnych akcji ABW żarliwa modlitwa to jedyna w miarę skuteczna metoda na uniknięcie przecieków, pomyłek i przypadków rażącego nieprofesjonalizmu – jednym słowem szansa na uniknięcie kompromitacji. Skoordynowanie akcji modlitewnej i skupienie jej w rękach fachowca, pozwoli na podniesienie skuteczności działań ABW.
Niekwestionowanym plusem będzie także możliwość szybkiego wyspowiadania się i uzyskania rozgrzeszenia przez funkcjonariuszy uczestniczących w tajnych akcjach związanych z podsłuchiwaniem, szantażowaniem i stosowaniem presji psychicznej, co powinno zwiększyć higienę ich pracy. Cieszy, że wielu funkcjonariuszy, zwłaszcza starszych, będzie miało wreszcie szansę przystąpienia do pierwszej komunii i bierzmowania. Niewykluczone, że dla agentów, pozyskujących szczególnie ważne informacje od wysoko postawionych informatorów, zamiast zwykłej tajemnicy służbowej zostanie wprowadzona tajemnica spowiedzi, której złamanie skutkowałoby ekskomuniką i wykluczeniem ze wspólnoty tajnych służb.
Ale pojawienie się księdza w tajnych służbach, rodzi również obawy. Zdaniem niektórych, umieszczenie swojego rezydenta w strukturach ABW świadczy o niebezpiecznie rosnących wpływach Kościoła. Jeśli wpływy te się jeszcze nasilą, może dojść do tego, że funkcjonariusze tajnych służb zaczną kierować się w swojej pracy wartościami chrześcijańskimi, co fatalnie wpłynie na ich skuteczność i z pewnością zostanie bezwzględnie wykorzystane przez hołdujące innym wartościom obce służby.