Jeśli do końca czerwca ugoda między rządem polskim a Eureko w sprawie kontroli nad PZU nie zostanie zawarta, rozmowy znów zostaną przerwane. Być może na długo.
Od lipca bowiem wybiera się na emeryturę Bert Heemskerk, prezes Rabobanku, będący jednocześnie głównym negocjatorem strony holenderskiej w sporze z Polską. Jemu, podobnie jak naszemu ministrowi skarbu, bardzo zależy na pokojowym rozwiązaniu sprawy.
Eureko jednak jest głęboko podzielone, dwaj główni udziałowcy mają różne interesy. Pakiet kontrolny mają ojcowie założyciele Eureko (Achmea z 54 proc.), których większość gotowa jest walczyć o PZU do ostatniej kropli krwi. Z kolei Rabobank (około 39 proc.) swoimi pieniędzmi od początku kryzysu wspomaga Eureko, które jest w dramatycznej sytuacji finansowej. Dlatego pozycja Rabo w Eureko jest tak silna, że to jego prezes przejął w swoje ręce ster negocjacji z polskim rządem, a wraz z nim ekipę JP Morgan, która reprezentuje Holendrów w sporze z nami. Polskę reprezentuje bank Nomura.
Sprawy toczą się jednak wolniej, niż życzyłyby sobie obie strony, ponieważ ludzie z Morgana często proszą o przesuwanie terminów spotkań, gdyż nie zdążyli się do nich przygotować. Jakby zależało im na spowolnieniu tempa rozmów. Tymczasem Rabobank jest sporem zmęczony nie mniej niż my, psuje mu on też interesy w Polsce. Rabo przejął kontrolę nad BGŻ i chciałby od ministra skarbu odkupić resztę akcji. Wolałby też już do Eureko nie pompować pieniędzy, bo Eureko mogłoby sporo dostać za swój pakiet akcji PZU, gdyby wreszcie znalazły się one w publicznym obrocie.
JP
Morgan nie miał u nas ostatnio dobrej prasy. To on przecież był hurtowym dostarczycielem opcji walutowych dla polskich banków detalicznych, a jego katastroficzne prognozy osłabiały złotego. Aleksander Grad, minister skarbu, musiał się więc mocno zdziwić, gdy dowiedział się, że to właśnie JP Morgan doradzał (i to za darmo!