To jeszcze nie alarm, ale ostrzegawczy dzwonek. Uruchomił go Krajowy Rejestr Długów (KRD), publikując swój najnowszy raport. Wynika z niego, że w gospodarce powstają coraz większe zatory płatnicze, które zawsze towarzyszą marnej koniunkturze. W ten sposób przedsiębiorstwa dostosowują się do trudniejszych warunków: silniejszy usiłuje przetrwać kosztem słabszego.
W maju firmy miały przeterminowane rachunki na łączną sumę 60 mld zł.
To o 12 proc. więcej niż w lutym. Zdaniem Krzysztofa Pietraszkiewicza ze Związku Banków Polskich wyraźnie widać nawrót choroby. Szybko wydłużają się rejestry dłużników w Biurze Informacji Kredytowej, w KRD i w Europejskim Rejestrze Informacji Finansowej. Firmy windykacyjne mają o wiele więcej zleceń. Na przykład Kruk SA w I kwartale br. miał trzy razy więcej klientów niż rok wcześniej. Jednocześnie wartość tych zleceń była dwukrotnie wyższa. To oznacza, że przedsiębiorcy wcześniej zwracają się o pomoc w ściąganiu należności i coraz bardziej potrzebują gotówki. – Kiedy gospodarka szybko się kręciła, część firm wolała należność spisać na straty, niż zawracać sobie głowę windykacją – mówi Jarosław Ładny z firmy windykacyjno-prawnej Primus.
Skutki kryzysu i zatory widać też w sądach gospodarczych. Do maja 2009 r. ogłosiły 224 upadłości przedsiębiorstw. To o 40 proc. więcej niż w roku minionym. Analitycy z firmy Coface, która ubezpiecza kredyty kupieckie, przewidują, że w tym roku może zbankrutować aż 900 firm, czyli dwukrotnie więcej niż w poprzednim.
Współsprawcą zatorów finansowych jest bez wątpienia system bankowy. Kiedy kryzys z Ameryki dotarł do Europy, banki gwałtownie przykręciły kurek z kredytami.