Kiedy woda wdziera się do domów i zabiera dobytek, padają pytania: czy można było uniknąć powodzi? Okazuje się, że nie.
Każda powódź na Podkarpaciu jest inna. Teraz woda przyszła nagle, wystarczyła jedna wielka chmura. Że nadciąga, wiedziano w Centrum Zarządzania Kryzysowego podkarpackiego wojewody. Radary meteo ją pokazywały, na monitorach miała kolor czerwono-pomarańczowo-brązowy, barwę zagrożenia. Opady punktowe trudne są do sprognozowania, nie da się przewidzieć, że ulewa spadnie dokładnie w jakimś miejscu. Oberwanie chmury, lało nie dłużej niż godzinę. – Ale że będzie aż tak, to przerosło moją wyobraźnię – przyznaje Stanisław Szynalik, kierownik WCZK.
Polityka
27.2009
(2712) z dnia 04.07.2009;
Ludzie i obyczaje;
s. 91