Gdy w 1874 r. urządzano w Warszawie „zwierzyniec mający podnosić dobrobyt klas niższych”, gazety donosiły, że klasy te „mogą zamknąć oczy i obraz bez dalekiej kosztownej podróży gotów”. W latach 30. XX w. zmieniła się istota zwierzyńca. Miał być antidotum na „gruby materializm wciskający się wszelkimi szczelinami w nasz byt współczesny”. Dyrektor Wenanty Burdziński dbałość o zoo przypłacił życiem. Gdy nadeszła ostra zima 1928 r., już od czwartej rano doglądał prac. Zanim zmarł, poprosił, żeby w drodze do nieba przewieźć go przez ptaszarnię.
Dziś zoo to nie ogród sentymentalny dla spacerowiczów, lecz centrum zarządzania bankiem genów gatunków ginących. W zoo na warszawskiej Pradze jest jak w Licheniu, gdyż darczyńcy mają swoje złote tabliczki. Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych finansuje geparda, lwicę – Hydrobudowa, żyrafy – Metro Warszawskie. Gerling Polska zakupiło szympansom telewizor, bo w niepogodne dni lubią oglądać filmy rysunkowe oraz Formułę 1. Lwa – po Lwie R. przejęło General Życie.
Obsługa zoo, mówiąca o sobie: członkowie stada, ma dostarczać faunie bodźce, żeby każdy dzień wyglądał inaczej. Bo tylko od obsługi zależy, ile szczęścia będzie w zoo.
Smaki świata
Kiedy budzą się ptaki, zjeżdżają do kuchni dary z laboratoriów eksperymentalnych: myszy, szczury, świnki morskie, króliki, tuszki nutrii odartych w hodowli z futerek, udźce po chudych krowach ras mlecznych, nioski z ferm jaj, które już zniosły życiową normę, wraz z tzw. jednodniówkami płci męskiej, które jajek nie zniosą. Z własnej hodowli dochodzi codziennie ok. 100 sztuk szarańczy i 20 litrów śródziemnomorskich świerszczy.
Młodej i ciężarnej faunie należy się mieszanka ze świnek morskich lub szczurów mielonych w całości.