To było na dworcu kolejowym w Gdańsku. Wysiadłem z pociągu, ciągnąc podróżną torbę na kółkach, i od razu na peronie zostałem odznaczony białym orderem przez przelatującego gołębia.
Gdy w 1874 r. urządzano w Warszawie „zwierzyniec mający podnosić dobrobyt klas niższych”, gazety donosiły, że klasy te „mogą zamknąć oczy i obraz bez dalekiej kosztownej podróży gotów”. W latach 30. XX w. zmieniła się istota zwierzyńca. Miał być antidotum na „gruby materializm wciskający się wszelkimi szczelinami w nasz byt współczesny”. Dyrektor Wenanty Burdziński dbałość o zoo przypłacił życiem. Gdy nadeszła ostra zima 1928 r.
Polityka
29.2009
(2714) z dnia 18.07.2009;
Na własne oczy;
s. 100