Archiwum Polityki

Nasz Kołakowski

Kim był Leszek Kołakowski, nie wie nikt. Albo wie to każdy po swojemu. Bo przez ponad pół wieku każdy, kto się interesował i miał zwyczaj czytać, wkraczając w dorosłość, musiał

Pokolenie, które w dorosłość wchodziło bezpośrednio po wojnie, pamięta Leszka Kołakowskiego jako żarliwego młodego komunistę z pistoletem za paskiem. Pokolenie, które dojrzało w Październiku, widzi w nim gorącego rewizjonistę, intelektualnego lidera marzeń o ludzkiej twarzy PRL. Dla szeroko rozumianego pokolenia Marca Kołakowski był autorytetem ruchu wolnościowego – jednym z niewielu, którzy dostąpili zaszczytu bycia cytowanym z imienia i nazwiska zarówno przez Gomułkę, jak przez prymasa Wyszyńskiego. Dla pokolenia pierwszej Solidarności stał się mędrcem – legendarnym, tajemniczym, odległym rezerwuarem mądrości i wsparcia. Dla pokolenia 1989 r. był już głównie gwiazdą ambitniejszego nurtu kultury popularnej – jednym z dwóch (obok ks. Tischnera) filozofów publicznych Trzeciej Rzeczpospolitej.

To sprawia, że trudno nam się będzie w sprawie Leszka Kołakowskiego dogadać. Drugi powód jest taki, że Leszek Kołakowski sam siebie całe życie nieustannie szukał i znajdował. Były to poszukiwania człowieka na naszych oczach nieustannie odkrywającego klucze do rzeczywistości, do świata, do jego lepszej formy. Nie po to, by lepiej się w tym świecie odnaleźć, lecz żeby odkrywać idące za rozumieniem nowe obowiązki.

Leszek Kołakowski z pistoletem za pasem nie bardzo mnie obchodzi. Zwłaszcza że podobno nigdy z tego pistoletu nie strzelił. Nosił czeską zbrojowkę, a potem parabellum nie po to, żeby zabijać, ale żeby się bronić. Czasy były powojenne. On był komunistą. Miał poczucie, że takich jak on podziemie może w każdej chwili zabić. A był radykałem. Przeszkadzało mu, że partia, do której należał, nazywa się robotnicza. Uważał, że powinna się nazywać „komunistyczna”. Nie podobało mu się, że partyjna góra owija komunizm w bawełnę ruchu robotniczego.

Polityka 30.2009 (2715) z dnia 25.07.2009; s. 12
Reklama