Kazimierz Grabek, nazywany Królem Żelatyny, chce wrócić do biznesu. Pomocy w tej sprawie szuka u firm zajmujących się pozyskiwaniem kapitału dla przedsiębiorstw i doradztwem finansowym. Kusi je wizją uruchomienia zakładu produkcji żelatyny w Zgierzu i perspektywą zagranicznych kontraktów. Jak się dowiedzieliśmy, udało mu się zainteresować poważne towarzystwa inwestycyjne.
W latach 90. Grabek był jednym z najbogatszych Polaków. Dzięki wsparciu polityków przez wiele lat udawało mu się utrzymać faktyczny monopol na handel żelatyną. Stracił go po wybuchu afery, która zyskała miano żelatynowej.
Dziś znaczna część majątku rodziny Grabków – w tym także wspomniana fabryka w Zgierzu – jest zajęta przez komornika. Kilka lat temu Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi wystąpił do sądu przeciwko córce i żonie Kazimierza Grabka, domagając się od nich zwrotu pożyczki, której udzielił im na cel związany z ochroną środowiska – budowę zakładu utylizacji odpadów poubojowych. Grabkowie za pieniądze z WFOŚ wybudowali jednak fabrykę żelatyny. Sąd nakazał im zwrot pożyczki wraz z odsetkami – łącznie 13,5 mln zł. W związku z działalnością zgierskiego przedsiębiorstwa przeciwko samemu Grabkowi toczy się kilka postępowań karnych, m.in. w sprawie kradzieży energii cieplnej, wyłudzenia surowców od kilkudziesięciu przedsiębiorców i łamania praw pracowniczych. Od lat ciągnie się także proces karny, w którym Grabek oskarżony jest o oszustwa przy prywatyzacji Fabryki Żelatyny w Brodnicy i narażenie banku BGŻ na straty w wysokości blisko 30 mln zł. Biznesmen nie stawia się na rozprawy, usprawiedliwiając nieobecności złym stanem zdrowia. Jak widać, do prowadzenia interesów zdrowie nie jest konieczne.