Bez Tomasza Borysiuka nie byłoby koalicji SLD-PiS w KRRiT i nie udałoby się wybrać nowych rad nadzorczych mediów publicznych. Wśród 16 nowych członków rad blisko połowa to zaproponowani przez niego kandydaci kojarzeni z SLD. Borysiuk stał się samodzielnym, jednoosobowym podmiotem decydującym o losach wielkiej instytucji.
Tomasz Borysiuk, rocznik 1974, znalazł się w KRRiT z nadania Samoobrony. Dziś można powiedzieć, że wrócił do swoich eseldowskich korzeni. Do TVP trafił w 1999 r. z młodzieżówki SLD. Młodego, ambitnego prawnika po uniwersytecie w Białymstoku partyjni liderzy skierowali natelewizyjny odcinek, gdzie rządził Robert Kwiatkowski. Przez siedem lat był wydawcą programów publicystycznych – „Krakowskie Przedmieście” i „Gość Jedynki”. Z tamtych czasów wiele osób pamięta napastliwy wywiad Piotra Gembarowskiego z kandydatem na prezydenta Marianem Krzaklewskim, którego Borysiuk był wydawcą.
Po wyborach w 2005 r. SLD straciła władzę, a Tomasz Borysiuk schronił się pod skrzydła Samoobrony. Tam mówili o nim „młody”, bo drogę do partii przetarł mu ojciec Bolesław – poseł i doradca Andrzeja Leppera. Dzięki partii został członkiem KRRiT. „Tomasz Borysiuk miał odwagę zapraszać (do TVP – red.) przedstawicieli różnych nurtów społecznych, politycznych, gospodarczych i kulturowych” – rekomendowała go w Sejmie Genowefa Wiśniowska (Samoobrona).
W kolejnych wyborach Samoobrona wypadła za burtę. Borysiuk postawił w TVP na LPR i razem z politykami tej partii odsunął ludzi PiS, a władzę w telewizji przejął Piotr Farfał. Młody Borysiuk załatwił swojemu ojcu posadę doradcy zarządu TVP i pierwsze miejsce w wyborach do PE na liście Libertasu.