Archiwum Polityki

Bandera wasz i nasz

Rozmowa z Jarosławem Hrycakiem, ukraińskim historykiem, badaczem najnowszych dziejów Ukrainy

Jagienka Wilczak: – Czy to pana dziwi, że pomysł rajdu śladami Stepana Bandery odebrano jako antypolski?

Jarosław Hrycak:

– Rozumiem to: symbole dzielą. Pamięć historyczna funkcjonuje w różny sposób; to co na Ukrainie jest bez znaczenia, w Polsce może być przyjmowane inaczej. I na odwrót. Nie wiem, kto wymyślił taki rajd, ale oczywiście w Polsce ma on zupełnie inne konotacje niż na Ukrainie, gdzie konteksty związane z Banderą nie odnoszą się do Polski. Tendencje antypolskie są marginesem, podobnie jak antyukraińskie w Polsce.

Ale ideologia OUN powstała w latach 20. była skierowana przeciw Polsce.

Owszem, lecz była hierarchia. Głównym wrogiem była Rosja, komunistyczna czy nie, Denikin czy Lenin, bez różnicy, bo nacjonaliści nie rozróżniali Rosji i Związku Radzieckiego. Polska była na drugim miejscu. Ukraińcy podkreślają, że Stepan Bandera przede wszystkim walczył z najeźdźcami, Stalinem i Hitlerem, stawił czoło totalitaryzmowi. To jest główny kontekst. Polska nie była wielkim najeźdźcą.

Jak wytłumaczyć dziś kult Bandery i Ukraińskiej Powstańczej Armii, którym na Ukrainie stawia się pomniki? Dla Polaków to zbrodniarze.

Jest silne, psychologicznie zrozumiałe, zapotrzebowanie na bohatera. Bandera i UPA walczyli przeciw Sowietom. Z tamtej strony zawsze istniało zagrożenie, rewolucja, Wielki Głód, kolektywizacja. Dlatego Bandera jest symbolem heroicznego sprzeciwu wobec tego systemu. W Polsce mało ludzi wie, że na Ukrainie ostatnie oddziały partyzantów walczyły z władzą radziecką jeszcze w latach 60. Mit Bandery wzmacnia wreszcie to, że został zamordowany przez KGB. Pomniki, które się dziś stawia, mają wydźwięk antyrosyjski, to bardzo ważne.

A w Polsce są przyjmowane przede wszystkim jako antypolskie.

Polityka 33.2009 (2718) z dnia 15.08.2009; Ludzie i obyczaje; s. 76
Reklama