Archiwum Polityki

Hucuł wraca na konia

Fala krachu z Wall Street dotarła na Huculszczyznę. Przed kryzysem Ukraiński góral ratuje się więc pierwotną i samowystarczalną gospodarką.
[rys.] JR/Polityka

Pluje sobie w brodę Hucuł, który złamał starą zasadę: pieniądze trzymaj w chałupie, nie u obcych, w banku. Inwestuj w konia, krowę, a najlepiej w pole. I niech cię Bóg broni przed kredytem. Nie wszystkim się udało. Pracownica Priwat Banku w Worochcie (4 tys. mieszkańców, przedwojenne uzdrowiska, cerkiew i nieczynny polski kościół) prowadzi zeszyt z kolorowymi rubrykami. Przy nazwiskach ptaszki, obok kwoty: 15, 20, 50 hrywien. Z tych wpłat czasami uskłada się miesięczna rata. Czasami.

Liczba zalegających to tajemnica bankowa. Przed kryzysem bank dawał pożyczkę pod zastaw domu. Teraz nie daje. Ściągalność długu utrudnia brak dochodów. Jak wygląda egzekucja płatności? Najpierw bank prosi. Mija czas i po wezwaniach sądu teoretycznie wchodzi wykonawcza służba, komornik. Ale co bank ma robić z tymi chatkami bez dojazdów, bez wygód, gdzieś w siołach pod lasem. Rekwirować konie, pługi, a może huculskie dywany?

Taras Szot, etnograf, lwowianin: – Kto wziął i nie ma z czego oddać, to po prostu wypnie się na banki. Przeczeka kryzys na własnym chlebku z bryndzą. Jak zabraknie na paliwo, wyciągnie konia ze stajni.

Na Huculszczyźnie trochę się wygina słynna linia Huntingtona, o której piszą historycy.

Wyznaczona przez wielką schizmę z 1054 r. nałożyła się później na granice II Rzeczpospolitej i dziś wyznacza linię między cywilizacją zachodnią z gospodarką rynkową a prawosławną z ekonomią sterowaną przez państwo. Huculszczyzna stoi nad linią Huntingtona w rozkroku. Bo Huculi kolorową ofertę komercyjnych banków skonsumowali jak świąteczny jarmark. Do pożyczek wystarczał dowód osobisty, spłatę miały zapewnić saksy w Polszy, Italii i Germanii. Przeszkodził globalny kryzys. W biedzie Huculszczyzna stawia na samodzielność. Na małą ekonomię: dom – rodzina.

Polityka 34.2009 (2719) z dnia 22.08.2009; Świat; s. 76
Reklama