Tegoroczne obchody Święta Policji kończyła uroczystość w Komendzie Stołecznej. Były przemówienia, odznaczenia, dyplomy. Według programu policyjni dygnitarze powinni w sobotę 25 lipca około godz. 15.00 zakończyć świętowanie i rozjechać się do domów. Ale się nie rozjechali.
Dwa dni wcześniej dostaliśmy poufną wiadomość: po oficjalnych obchodach oficerowie pojadą na nieujętą w kalendarzu prywatną imprezę i tam dojdzie do zbratania z podejrzanymi biznesmenami. Jednym z nich ma być pewien Chińczyk, rozpracowywany wcześniej przez Europol (policja europejska), bo podejrzewany o związki z chińskimi grupami przestępczymi. Przekazano nam też blankiet z zaproszeniem na spotkanie. Miejsce: Muzeum Gazownictwa przy ul. Kasprzaka w Warszawie. Nasi informatorzy nie wiedzieli, kim jest tajemniczy chiński biznesmen. Twierdzili jedynie, że to on będzie cichym fundatorem bankietu.
Skośne oczy za plecami
Nie brzmiało to wiarygodnie. Który policjant o zdrowych zmysłach wziąłby udział w podejrzanych konszachtach z chińskim biznesmenem w biały dzień w samym centrum miasta?
Impreza miała być prywatna, ale ulica Kasprzaka została obstawiona przez cywilów z radiotelefonami, a przy wjeździe na teren PGNiG (tam mieści się muzeum) policjanci sprawdzali przepustki. Kolejno podjeżdżają czarne limuzyny policyjnych notabli. Jest sam wiceminister spraw wewnętrznych gen. Adam Rapacki, komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk i jego zastępcy; jest Adam Mularz, komendant stołeczny ze swoją świtą. Chińczyka nie widać. Ale co pewien czas przed szlabanem zatrzymują się luksusowe limuzyny: Mercedesy klasy S, także Mercedesy i Audi Cabrio, najnowsze BMW, Chryslery 300 C (cena w salonie około 200 tys. zł). Uchylają się szyby, migają zaproszenia, szlaban w górę. Takimi wozami policjanci nie jeżdżą.