Najpierw fakty. I tak zazwyczaj nieprzewidywalny wirus grypy sprawił w tym roku dodatkową niemiłą niespodziankę. Nie dość, że jesienią i zimą znów pokaże, na co go stać (co roku zbiera w Polsce żniwo w postaci kilkuset tysięcy zachorowań), to już od maja roznosi się po świecie w świńskim przebraniu, wywołując panikę i mnożąc wątpliwości. Będziemy więc mieli w nadchodzącym sezonie grypowym do czynienia nie z jednym, a z dwoma zarazkami, które – jakby mało było kłopotów, gdy atakują oddzielnie – mogą się ze sobą wkrótce połączyć, tworząc nieznaną hybrydę. Świński kuzyn, który otrzymał nazwę A/H1N1 (od rodzaju białek obecnych na jego powierzchni – hemaglutyniny i neuraminidazy), może za kilka miesięcy stracić swój zakaźny potencjał, ale może też zatrzymać w łóżkach więcej ludzi z katarem i gorączką niż wirus grypy sezonowej.
Czas pracuje na naszą korzyść, bo wraz z rozprzestrzenianiem się epidemii coraz więcej można powiedzieć o naturze zarazka. Grypa sezonowa wydaje się tak dobrze rozpracowana, bo obcujemy z nią co roku i wiemy, jak się przed nią bronić i jak ją leczyć. Wiadomo też, że osoby starsze i przewlekle chore, z osłabionym układem odporności, są w największym niebezpieczeństwie. Z grypą A/H1N1 sytuacja jest już nieco inna – zagrożone są nią dzieci, młodzież, dorośli do 50 roku życia, a także wszyscy chorzy na astmę, zwężenie oskrzeli, cukrzycę i serce. Starszych chroni prawdopodobnie to, że zetknęli się z podobnym wirusem na przełomie lat 50. i 60.
Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia na liście kandydatów do szczepień przeciwko wirusowi świńskiej grypy umieścili kobiety w ciąży, ponieważ przechodzą one chorobę wyjątkowo ciężko. Tu jednak pojawia się pierwszy kłopot: jak przekonać do tych szczepień ciężarne, skoro do tej pory – w obawie przed powikłaniami – nie chciały się szczepić nawet przeciwko zwykłej grypie?