Archiwum Polityki

Użyteczne psychopatie

Rozmowa z płk. dr. med. Janem Wilkiem, naczelnym psychiatrą wojskowym, o tym, jak i po co z przeciętnego człowieka robi się żołnierza (i odwrotnie)

Ewa Winnicka: – Po śmierci kapitana Daniela Ambrozińskiego w Afganistanie za oskarżeniami wobec rządu, że polskie wojsko ma słaby sprzęt, poszły wyznania żołnierzy, że ostrzały ich przerażają, jedzenie jest niedobre, trzeba samemu zadbać o dobre buty. Czy nasi żołnierze są zbyt słabi psychicznie? A może człowiek mieszczący się w psychicznej normie w ogóle nie nadaje się na żołnierza?

Jan Wilk: – Żołnierz musi być psychicznie zdrowy, bo choroba wyklucza kontakt z rzeczywistością. Jeśli jednak żołnierz na wojnie reaguje jak przeciętny zdrowy psychicznie człowiek, naraża na niebezpieczeństwo siebie i swoich towarzyszy. Musi więc mieć specyficzne cechy osobowości, które występują w niektórych rodzajach psychopatii lub socjopatii.

Jakie to cechy?

Obniżony lęk przed śmiercią, zdolność do użycia siły, w tym zabijania z pełną świadomością, umiejętność bezwzględnego podporządkowania się rozkazom i hierarchia wartości nakierowana na wykonanie zadania. Żołnierz jest przeznaczony do tego, żeby jak najbardziej precyzyjnie zabijać i samemu nie dać się zabić. I musi być zdolny do ponownego wykonania tego zadania. Pilot zrzuca bombę i zabija setki ludzi, ale następnego dnia leci znowu.

Żołnierz: skrzywiony użytecznie

Więc przygotowanie do zawodu polega na skrzywieniu psychiki kandydata?

W psychiatrii nazywa się to psychopatyzacją zawodową albo społecznie użyteczną. Chodzi o to, żeby w miarę możliwości przemodelować człowieka przy użyciu metod psychotechnicznych. Również po to, by zminimalizować negatywne skutki urazów psychicznych. Przede wszystkim żołnierz musi zacząć myśleć i reagować kategoriami grupy. Te same mechanizmy dotyczą policjantów i strażników więziennych, słuchaczy w seminariach duchownych czy nowicjuszy w zakonach, choć wartości i cele oczywiście się różnią.

Polityka 37.2009 (2722) z dnia 12.09.2009; Kraj; s. 20
Reklama