Archiwum Polityki

Oberek w odlocie

Świat tradycyjnej muzyki ludowej odchodzi. Żeby ją ocalić, można ją tylko odtwarzać i umieszczać w nowych kontekstach. Bo dawne już nie istnieją.

Była to kultura gospodarska, lecz zarazem gospodarna. Nie zmarnował się w niej żaden sen, żadna przestroga, żadne przeczucie. Wszystko coś znaczyło dla człowieka. (...) Była kulturą bytu i kulturą miejsca, zamkniętą w kręgu człowiek–ziemia–przyroda. Motywacją istnienia było jedynie trwanie i przetrwanie. Czas liczył się rodzajem prac, porami roku, świętami i następstwami pokoleń. (...) Odwrotnie proporcjonalnie do skąpej przestrzeni chłopskiego bytu miała się przestrzeń metafizyczna chłopskiej kultury. Ta przestrzeń była ogromna”. Tak pisał w 2003 r. Wiesław Myśliwski w szkicu „Kres kultury chłopskiej”. Podzwonne dla tej kultury ogłaszane jest niemal od momentu, gdy odkryto ją na nowo. To nie paradoks: odkryli ją dla siebie miejscy inteligenci, którym sposób postrzegania świata opisany przez Myśliwskiego jest z gruntu obcy. Zachwycili się nią na tyle, na ile mogli ją zrozumieć. Tymczasem stopniowo wymiera ostatnie pokolenie prawdziwych wiejskich muzykantów, które na starość otrzymało gorzką pociechę: zainteresowanie świata zewnętrznego. Mogą się pokazać na festiwalu w Kazimierzu, mogą grać obcym. Ich własne dzieci rzadko przejmują tradycję, bo już jej nie czują: zamiast niej mają telewizję i popkulturę.

Nie tylko więc Myśliwski, pisarz wywodzący się ze wsi, głosi koniec kultury wiejskiej. Prof. Andrzej Bieńkowski, malarz, a zarazem etnograf z powołania, od 1980 r. jeździ i nagrywa relikty przeszłości. Tytuły jego książek są wymowne: pierwsza, już kultowa, to „Ostatni wiejscy muzykanci” (Prószyński i S-ka 2001), druga – „Sprzedana muzyka” (Wyd. Czarne 2007). W grudniu ukaże się trzecia. Od zeszłego roku wydaje na płytach własnym sumptem swoje bezcenne nagrania terenowe w cyklu „Muzyka odnaleziona” (jest już siedem pozycji).

Polityka 39.2009 (2724) z dnia 26.09.2009; Kultura; s. 80
Reklama