Joanna Cieśla: – U Polaków wciąż słabo z angielskim?
Victor Johnson: – Ależ skąd! Setki tysięcy waszych rodaków, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii, to dowód, że zupełnie nieźle.
Czyżby? W Internecie krąży filmik, w którym polski emigrant usiłował dogadać się z pracodawcą, wykrzykując w słuchawkę mieszankę kalekiej angielszczyzny i polskich przekleństw.
Zawsze można znaleźć jakiś zły przykład. Ale jeśli chcemy zobaczyć ogólny obraz, trzeba odciąć skrajne 20 proc. – tych, którzy radzą sobie bardzo źle i bardzo dobrze. Zostaje większość, która radzi sobie przyzwoicie. Dość często jeżdżę do Wielkiej Brytanii i widzę, że Polacy dogadują się w pracy, robią zakupy, załatwiają sprawy urzędowe. Już kiedy przyjechałem do Polski kilkanaście lat temu, przeczuwałem, że w nieodległej przyszłości dojdziecie do poziomu Holendrów pod względem znajomości angielskiego. To przede wszystkim kwestia zmiany otoczenia, dostępu do języka. Choćby tego, że w holenderskiej telewizji anglojęzyczne filmy są wyświetlane z napisami, a nie z lektorem czy z dubbingiem.
Nie uwierzę, że przewagę Holendrów można wyjaśnić wyłącznie różnicami w ofercie telewizyjnej.
Wyłącznie nie. Są różnice kulturowe – mam wrażenie, że Polacy mają pewien opór przed komunikacją. Czym innym jest nabywanie wiedzy, „przerabianie” podręczników – uczenie się, a czym innym przekształcenie tej wiedzy w umiejętności komunikacyjne.
Z czego ten opór przed komunikacją się bierze?
Chyba z obawy przed popełnieniem błędu.
Nadmiar ambicji przeszkadza?
To zależy, jaka to ambicja. Jeśli ktoś chce dobrze się nauczyć obcego języka, ambicja będzie mu pomagać.