Stenebo przepracował w koncernie ponad 20 lat, był m.in. asystentem Kamprada i szefem przedsiębiorstw w kilku krajach. Zdecydował się opisać Ikeę i jej twórcę w książce („Prawda o Ikei”), mimo że zdawał sobie sprawę, że może go to kosztować karierę. Złamał zasadę, zgodnie z którą, jeśli jesteś w zespole Ikei, musisz być lojalnym wobec Kamprada aż do śmierci. Mimo popularności, jaką przysporzyła mu książka, na konferencji prasowej zorganizowanej w Sztokholmie wydawał się mocno przestraszony. Ma dopiero 48 lat i jest samotnym ojcem. Ma też kupę rachunków do spłacenia i jedno z najmocniejszych przedsiębiorstw świata przeciwko sobie.
Były dyrektor opuścił firmę przed rokiem po konflikcie z synem Kamprada, Peterem.
Otrzymał – jak sam przyznaje – złoty uścisk dłoni na pożegnanie, czyli sowitą odprawę, co ma być dowodem, że nie kieruje się uczuciem zemsty. Książka, jego zdaniem, jest tylko wkładem do dyskusji o roli Ikei w społeczeństwie i o wartościach, na których opiera się jedno z najbardziej zamkniętych przedsiębiorstw świata.
W stosunku do Kamprada kieruje się Stenebo bliskimi sobie uczuciami, miłością i nienawiścią. A już w Talmudzie dostrzeżono, że obydwa wypaczają widzenie. Przyznaje, że Kamprad jest jednym z największych geniuszy naszych czasów, co nie przeszkadza mu być także wielkim manipulatorem opinii. Kamprad mówi otwarcie o swoich wadach: dysleksji, alkoholizmie i skąpstwie. „Łatwiej jest zdobywać klientów i sterować przedsiębiorstwem, jeśli się występuje w roli ascetycznego starucha, który w dodatku sprawia wrażenie, że jest nieco przygłupi” – twierdzi Stenebo.
Sam Kamprad protestuje, kiedy zalicza się go do najbogatszych ludzi świata, wskazując, że pieniądze ulokowane są w fundacji, na którą rzekomo nie ma wpływu.