Archiwum Polityki

Wyższa szkoła musicalu

Choć ambitni apologeci doszukiwali się w „High school musical on stage” nawiązania do historii Romea i Julii, to opowieść o problemach młodzieży z amerykańskiej szkoły ma wszelkie cechy popkulturowego hamburgera: dobrze smakuje i łatwo syci. A jednak sukces zaskoczył chyba nawet pomysłodawców z Disney Channel. Nic więc dziwnego, że produkt zaczęto mnożyć w różnych formach: trzech filmów fabularnych (czwarty w przygotowaniu), płyt, gier wideo, programów TV, DVD, spektaklu na lodzie, no i oczywiście musicalu scenicznego.

Polska prapremiera musicalu odbyła się w Teatrze Muzycznym w Gliwicach. Reżyser Tomasz Dutkiewicz uznał, że przy doskonałym w swojej klasie oryginale nie ma co majstrować. Nie szukał drugiego dna, ambitnych przesłań i aluzji, ale zafundował widzom naprawdę dobrą zabawę. Udało się. W dużym stopniu dzięki fantastycznemu zespołowi młodych aktorów wybranych w castingu (dla większości z nich był to sceniczny debiut). Świetnie tańczą, ujawniają zaskakujące zdolności aktorskie, w większości dobrze śpiewają. Ale przede wszystkim emanują tak wielką, naturalną pozytywną energią, że nawet najbardziej nieufny widz w końcu ulega i nawet nie wie, kiedy daje się wkręcić w rozgrywający się na scenie iście szekspirowski dylemat: grać w koszykówkę czy śpiewać w szkolnym musicalu.

Piotr Sarzyński

Polityka 40.2009 (2725) z dnia 03.10.2009; Kultura; s. 55
Reklama