Archiwum Polityki

Jak w bajce

Kiedy nie było jeszcze telewizji, dorośli musieli opowiadać dzieciom bajki. W półmroku okulary mojej matki świeciły jak dwa ekrany, jej głos prowadził mnie ścieżką dźwiękową jak najdalej od kamienicy szarej jak dym fabrycznego miasta. Zostawiłem to wszystko, zapomniałem, wykreśliłem z pamięci. Jedynie w bezsenne noce wracają do mnie bajki. Sam je sobie wymyślam, bo jak tu spać, gdy TVP powinna wysyłać korespondentów wojennych nie do Afganistanu czy Iraku, lecz do własnej portierni, tańcząca z różą w zębach posłanka pozbawiła parafię zakolegowanego księdza, pan prezydent wybrał na dzień tanecznego debiutu dzień żałoby, a na dobitkę nie będziemy mieli odstraszającej tarczy, duet bliźniaków wystarczy. Co o tym pomyślę – sen chowa się pod poduszkę, ucieka przez lufcik. Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Przypomniałem sobie opowiastkę o królu, który rządził w bajce. W dowodzie miał wpisany zawód: król.

Jak przystało na władcę, mieszkał w pałacu, gdzie w każdej z komnat stał tron z tabliczką „Zarezerwowane”. Obok tronu ogromniało łoże z puchową pierzyną i stertą poduszek: król cierpiał na insomnię. Czekał na sen, licząc wrogów i ludzi mu niechętnych. Nie pomagały proszki ordynowane przez nadwornego pigularza, ciepłe mleko, spacery po ogrodzie, stenogramy wystąpień parlamentarzystów. W końcu, gdy monarsze zabrakło pomysłów na przejście od fazy czuwania do luksusu zaśnięcia, zwołał Wielką Radę Królestwa. – Musicie znaleźć jakieś wyjście – ziewnął.

Wielka Rada po burzliwych dyskusjach postanowiła zwrócić się do autorytetów: Susła, Borsuka i Niedźwiedzia.

Suseł chciał coś powiedzieć, lecz zasnął w połowie zdania. Borsuk obłożył się królewskimi poduszkami i chrapał, aż drżały szyby w pałacowych oknach.

Polityka 40.2009 (2725) z dnia 03.10.2009; Groński; s. 105
Reklama