Archiwum Polityki

Nobel z polskimi korzeniami

Amerykański uczony, o swojsko brzmiącym nazwisku Szostak, został jednym z tegorocznych laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny.

Prof. Jacka W. Szostaka wraz dwójką innych badaczy uhonorowano za odkrycie i opisanie działania tzw. telomerów. Są to zakończenia chromosomów (czyli zwiniętych nici DNA), które, jak się okazało, odgrywają kluczową rolę w procesie podziału komórek i w ten sposób decydują o długości ich życia.

Z prof. Szostakiem rozmawialiśmy przed kilkoma miesiącami w jego laboratorium mieszczącym się w jednym z największych i najsłynniejszych szpitali w USA – Massachusetts General Hospital w Bostonie.

Co prawda profesor zachował pisownię nazwiska przez „Sz”, ale jego pradziadowie przybyli do USA dawno temu i rodzina całkowicie się zamerykanizowała. Szostak nie mówi ani trochę po polsku.

Choć Nagrodę Nobla otrzymał on za badania nad telomerami, to od prawie ćwierć wieku zajmuje się również innym fascynującym zjawiskiem – próbą stworzenia z chemicznych cegiełek tzw. protokomórki, czyli czegoś podobnego do pierwszej żywej komórki, która pojawiła się na Ziemi ponad 3,5 mld lat temu. I o tym właśnie rozmawialiśmy.

Marcin Rotkiewicz: – Czy czuje się pan trochę jak Stworzyciel?

Prof. Jack Szostak: (śmiech) – Nie, ani trochę.

Próbuje pan jednak stworzyć niemal od podstaw życie w laboratorium?

Nie chcę zapuszczać się w zawiłe spory religijne, ale uważam, że to, co robię, z Panem Bogiem ma niewiele wspólnego. Życie powstało na Ziemi z chemicznych cegiełek, a ja tylko próbuję zrozumieć i odtworzyć ten proces.

Co dokładnie pan robi?

W latach 50. XX w. Stanley Miller jako pierwszy udowodnił w swoim słynnym eksperymencie, że z prostych składników chemicznych mogą powstać związki organiczne takie jak aminokwasy, czyli cegiełki tworzące białka.

Polityka 41.2009 (2726) z dnia 10.10.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama