Jeśli udając się turystycznie na Wyspy Kanaryjskie dostrzeżecie państwo na środku oceanu statek widmo, prawdopodobnie będzie to „Arctic Sea”, który ugrzązł tam na wodach międzynarodowych. O tym rosyjskim statku z Archangielska (pływającym pod maltańską banderą, którego użytkownikiem jest nieduża firma zarejestrowana w Finlandii, a akurat wiózł ładunek drewna do Algierii) zrobiło się głośno, kiedy został porwany na szwedzkich wodach przez piratów. A następnie odbity przez Rosjan, właśnie w okolicach Kanarów. Porywacze zostali przetransportowani do Moskwy, a także 11 członków załogi. Po przesłuchaniu zostali zaprzysiężeni, że tajemnice śledztwa zachowają dla siebie. Krążyły spekulacje, że „Arctic Sea” wiózł rosyjskie rakiety dla Iranu i że ostrzegł o tym wywiad Izraela. Rosyjska prokuratura, rzecz jasna, tego nie potwierdziła. Ale teraz statku z trzyosobową załogą i kapitanem Zarietskim nikt nie chce. Nie może wpłynąć do Las Palmas ani La Vilette na Malcie, firma z Finlandii bliska jest bankructwa, a o powrocie do Archangielska w takim stanie nie może być mowy.