Archiwum Polityki

Stygnący wulkan?

Na półmetku kadencji Nicolasa Sarkozy’ego można już zadać pytanie: z czym ten prezydent przejdzie do historii. I jak zdoła zmienić społe­czeństwo francuskie.

Przed sądem w Paryżu ruszył proces ze wszystkimi elementami politycznego skandalu: poufne transakcje zbrojeniowe, pranie brudnych pieniędzy, służby specjalne, rzekome tajne konta polityków, rywalizacja polityczna, korupcja. To historia sprzed pięciu lat i na całe tomy. W skrócie: lista tajnych kont miała wypłynąć z luksemburskiego banku Clearstream (stąd nazwa afery i procesu). Otóż dzisiejszy prezydent Nicolas Sarkozy oskarża ówczesnego premiera Francji Dominique’a de Villepin, że kazał tajnym służbom sprawdzać, czy nazwiska „Sarkozy” nie ma w podejrzanych transakcjach banku, chociaż wiedział, że podejrzenia są sfabrykowane. Po prostu robił to, by skompromitować swego rywala do prezydentury. De Villepin nie pozostaje dłużny. Teraz złożył skargę, iż prezydent oskarża go fałszywie, bez żadnych dowodów, i w ten sposób świadomie łamie zasadę domniemania niewinności.

Proces zakończy się prawie na półmetku pięcioletniej kadencji Nicolasa Sarkozy’ego, wybranego z nadzieją na odnowę i przewietrzenie klimatu we Francji. A wiadomo, także z polskich doświadczeń, że czego się nie zrobi na początku kadencji, to… Gdzie jest dziś prezydent-wulkan, syn emigranta, zaprzyjaźniony z francuskimi miliarderami, rzucający sto pomysłów na miesiąc, rozwodzący się w toku kadencji i żeniący ponownie z kobietą z okładek? Pod koniec lipca br. uprawiający jogging prezydent stracił nagle przytomność i został odwieziony do szpitala. Nic poważnego nie stwierdzono, jednak nasiliła się plotka, iż pod wpływem incydentu Carla Bruni, kobieta piękna i wykształcona, jeszcze nasiliła przebudowę wizerunku – i samej postaci – męża. Kondycja, proszę bardzo, ale przechodzimy „od bronzé do Felliniego” (bronzé to w żargonie ktoś w złym guście, opalony jak kiedyś nasz Lepper).

Polityka 41.2009 (2726) z dnia 10.10.2009; Świat; s. 90
Reklama