Archiwum Polityki

Pospiesz się!

Korea Południowa mimo kryzysu pędzi do przodu. W ciągu czterech dekad rozwoju jej gospodarka wzrosła czterystukrotnie, a dochód na mieszkańca o 22 tys. proc.

Do niedawna miasto Chunchoen nie wyróżniało się niczym szczególnym oprócz skomplikowanie brzmiącej nazwy. Ma 260 tys. mieszkańców i – jak prawie każda południowokoreańska miejscowość – własną regionalną potrawę i góry dookoła. Przez lata mieszkańcy żyli tym samym spokojnym rytmem: wiosną festiwal mimów, latem festiwal marionetek, jesienią maraton, a zimą zawody narciarskie. I nagle, od 2002 r., do prowincjonalnego Chunchoenu zaczęły ściągać pielgrzymki japońskich, chińskich i koreańskich turystów. Co ich zwabiło? Odwiedzają miejsca, gdzie splotły się losy dwojga kochanków, pięknej Yu Jin i zabójczo przystojnego Joon Sanga, bohaterów opery mydlanej „Sonata zimowa”.

Nakręconą w Chunchoenie „Sonatę” pokazały telewizje w całej Azji, od Indonezji po Iran i Turcję, w kilku krajach europejskich i obu Amerykach. Razem z „Klejnotem w pałacu”, „Opowieścią jesienną” i kilkudziesięcioma innymi produkcjami przyczyniła się do powstania tzw. koreańskiej fali, mody na koreańskie seriale, filmy, muzykę, kuchnię, samochody, telefony komórkowe, elektronikę i naukę koreańskiego. Rosjanie przyjeżdżają do Korei na wakacje, Japończycy na zakupy, bo taniej, a jeśli Chińczycy chcą zadać szyku, noszą ubrania koreańskich firm. Moda na Koreę to ukoronowanie 40-letnich starań, by z niczego i na zupełnym ugorze zbudować 12 gospodarkę świata.

Jednym z pierwszy słów, jakiego cudzoziemiec uczy się w Korei, nie jest wcale „dzień dobry” ani „dziękuję”, tylko „pospiesz się!”. Wszystkim wokół się spieszy, każdy chce być punktualny, toteż dźwięczne bbali bbali! rozbrzmiewa na ulicach, w szkołach, biurach, a nawet podczas wycieczek weekendowych. Spróbuj zatrzymać się w seulskim metrze, by sprawdzić, czy wysiadłeś na odpowiedniej stacji, a usłyszysz bbali bbali!

Polityka 41.2009 (2726) z dnia 10.10.2009; Świat; s. 96
Reklama