Archiwum Polityki

Udręka, rzadziej ekstaza

Czy po 32 latach działalności słynny teatr Gardzienice wyprowadzi się z podlubelskiej wsi?

O tym, że teatrowi trudno działać w dotychczasowej siedzibie, pisze Andrzej Stasiuk, przyjaciel Włodzimierza Staniewskiego, założyciela Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice. Stasiuk odwiedzał często teatr w oficynie starego wiejskiego pałacu, przechadzał się bocznymi ścieżkami po wsi. Widział więc także przygotowania do „Trojanek”.

„Spektakl jeszcze się nie rozpoczął, ale nad parkiem, nad gardzienickim wzgórzem niebo jaśniało od reflektorów i było widać, że szykuje się rzecz niecodzienna... – pisał w eseju „Oberek kontra Elektra”. – Trochę poniżej bramy wjazdowej po prawej stronie jest ruina. Rumowisko białych ciosanych kamieni skrywa czeluść. Przechodziliśmy obok. W tej czerni iskrzyły się ogniki papierosów i słychać było odgłosy chlańska. Na szosie wszedł na nas miejscowy jurodiwy i powiedział, że chce mu się palić, ale nie ma co. Niestety, sam już od roku nie paliłem. Zasmucony poszedł w stronę jaskini, gdzie ucztowali jego krajanie. Po chwili z czeluści wydobył się ryk: »A wypierdalaj do tych Żydów, niech ci dadzą«”.

Ci Żydzi z eseju to aktorzy Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice oraz ich przyjezdni goście różnych nacji. Jurodiwi mają zwykle troszkę więcej niż 20 lat, a we wsi mówią o nich: na trzeźwo porządne chłopaki. Jest ich pewnie z dziesięciu. Po robocie albo szkole, albo po prostu po przebudzeniu muszą pod sklep. Innego ośrodka kultury dla nich na razie nie ma. Z nudów, mówi sołtys Gardzienic, słupek betonowy przy szosie wywrócą.

Czasem dla zabawy jurodiwi idą obejrzeć plenerowe spektakle, ale jakoś nie mogą zachować powagi podczas tańców nimf w niekompletnych strojach antycznych. Dogadują, rzucą kamieniem. Wtedy Staniewski mówi: chłopaki, dajcie spokój. Albo: pogadamy później.

Polityka 42.2009 (2727) z dnia 17.10.2009; Kultura; s. 56
Reklama