Archiwum Polityki

Kamienne pojednanie

Turcja i Armenia podpisały historyczną umowę mającą zakończyć stuletni okres wrogości. Ale widać łatwiej złożyć podpisy niż otworzyć granicę.

Na wzgórzu okalającym miasto Kars we Wschodniej Anatolii (to samo, które w powieści „Śnieg” opisał turecki noblista Orhan Pamuk) wyrosła olbrzymia, 32-metrowa betonowa rzeźba: dwoje ludzi z wyciągniętymi do siebie na zgodę rękoma. Nieopodal stoi druga część pomnika – wykonana również z betonu, kilkumetrowa, otwarta dłoń. Całość ma być widoczna z odległości wielu kilometrów – przede wszystkim dla mieszkających za miedzą Ormian, bo do nich właśnie skierowane jest jej pokojowe przesłanie. Dzieło jednak wciąż nie jest skończone: jedna z figur nadal nie ma dłoni; leży ona nieopodal, na żwirze. Budowę pomnika wstrzymali bowiem miejscowi tureccy nacjonaliści, dla których nie do przyjęcia są jakiekolwiek przyjazne gesty wobec sąsiadów.

Większość mieszkańców Karsu popiera pomnikową inicjatywę swego burmistrza. Mają już dość ciągnącej się od lat turecko-armeńskiej zimnej wojny. Okoliczni Turcy chcą jednak zgody z Ormianami nie tylko z odruchu serca, lecz również z bardziej przyziemnych powodów. Wschodnia Anatolia to jeden z najbiedniejszych regionów kraju, przeważają tu tereny rolnicze i pasterskie, a przemysłu jest tyle, co kot napłakał. Gdyby udało się rozkręcić przygraniczny handel z Armenią, mógłby on dla wielu stać się sposobem na wyjście z chronicznej nędzy.

Sęk w tym, że dziś łatwiej postawić pomnik na zgodę, niż wysłać do Armenii sery czy oliwki wytwarzane przez anatolskich chłopów. Turcja i Armenia nie utrzymują stosunków dyplomatycznych, a granica dzieląca oba państwa jest od 1993 r. zamknięta na cztery spusty. Turcy zablokowali ją po zajęciu przez Ormian, w czasie wojny z Azerbejdżanem, Górskiego Karabachu – autonomicznego regionu na azerskim terytorium, zamieszkanego głównie przez Ormian. I postawili władzom w Erewanie jeden warunek: zdejmiemy blokadę, jeśli wy wycofacie swe wojska ze spornej prowincji.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Świat; s. 80
Reklama