Archiwum Polityki

Wielki odpływ

Na Geoje każdy żyje z budowy statków. Nawet kierowcy autobusów, którzy co trzy kwadranse wjeżdżają na most łączący górzystą wyspę z lądem i ruszają w kurs do Seulu. W autobusach pasażerów niewielu, bilety tanie, a mimo to połączenie działa znakomicie. Koreańskie linie obsługujące 300-kilometrową trasę Seul–Geoje nie martwią się o zyski, mogłyby wozić powietrze. Do interesu i tak dopłaci państwo, bo wyspa nie może być odcięta od świata – dokerzy i inżynierowie muszą móc dojechać na nią o każdej porze. Wszak na Geoje bije serce koreańskiego przemysłu stoczniowego – tutejsze zakłady Daewoo i Samsunga to odpowiednio druga i trzecia stocznia w kraju. A Korea Południowa jest dziś największym producentem statków na świecie z sektorem stoczniowym wartym 43 mld dol. rocznie.

Stocznia Samsunga szczyci się najdłuższym suchym dokiem na świecie.

W przepastnej, długiej na 640 m betonowej rynnie montowane są po trzy statki za jednym zamachem. 25 tys. robotników produkuje 70 jednostek rocznie, grubo ponad trzy razy więcej niż we wszystkich polskich stoczniach razem wziętych. Oznacza to, że co pięć dni oddają nowy statek albo platformę wiertniczą. W ostatnich latach powstała tu „Daniela”, najpojemniejszy ze zwodowanych kontenerowców, obecnie w służbie armatora z Genui, a także wysoka na 40 pięter platforma, jedna z największych konstrukcji pływających w historii, która pracuje dla Gazpromu u wybrzeży Sachalinu.

– Za bramą żadnych zdjęć – przypomina potężny Szkot z firmy naftowej BP, dla której Samsung buduje „Skarva”, pływającą platformę do wydobycia gazu i ropy spod dna morskiego. Zakaz fotografowania to nie widzimisię nafciarzy – nawet oni muszą występować o zgodę, ilekroć chcą sfotografować własny, wart kilkaset milionów dolarów statek.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Świat; s. 82
Reklama