Archiwum Polityki

Ciocia trzech pokoleń

To się nadaje do Księgi Guinnessa: przez pół wieku Jadwiga Mackiewicz prowadzi koncerty dla dzieci w Filharmonii Narodowej. I wciąż na te koncerty nie sposób się dostać. Czym wabi Ciocia

Ciocią wszystkich dzieci słuchających muzyki jest już 50 sezon, pseudonim wymyślił jej kierownik działu edukacji muzycznej filharmonii. Ale pomaga ludziom przyswajać muzykę o wiele dłużej. – Jestem ze szkoły Krystyny Fangorowej, wspaniałego pedagoga. Prowadziła ona świetny przedmiot, który był wtedy w szkołach muzycznych i nazywał się po prostu: słuchanie muzyki. Polegał na tym, że słuchało się utworu i potem się o nim rozmawiało. To było niedługo po wojnie, więc wielu kolegów było nieprzygotowanych i na tym przedmiocie dowiadywali się, jakie to łatwe. Słuchanie utworu i wychwytywanie elementów, które da się zinterpretować słowem, bardzo zbliża do muzyki. Nie ćwiczenie, nie praca nad warsztatem, po prostu świadomy odbiór. A dziecko w szkole muzycznej nigdy nie ma na to czasu, bo musi przede wszystkim ćwiczyć.

Jadwiga Mackiewicz poszła do szkoły muzycznej, ale wiedziała też od razu, że nie chce grać, występować, tylko uczyć. Kiedy jako dziecko bawiła się z koleżankami w szkołę, to zawsze ona była nauczycielką. Uczęszczała też do bardzo dobrego liceum pedagogicznego (przed wojną było to Seminarium im. Elizy Orzeszkowej). W szkole muzycznej pani Fangorowa, kiedy z jakichś powodów nie mogła przyjść do pracy, nieraz prosiła Jadzię o zastępstwo. W rezultacie ta zaczęła uczyć młodsze koleżanki (były wśród nich postacie znane dziś z warszawskiego środowiska muzycznego: krytyczka i publicystka Małgorzata Komorowska, pianistka i dyrektorka szkoły Barbara Topolnicka) i prowadzić chór szkolny.

Potem pani Fangorowa, która prowadziła organizowane przez Filharmonię Narodową koncerty dla szkół warszawskich, znów poprosiła, żeby ją zastąpić. Jadwiga Mackiewicz pamięta do dziś: to było liceum pielęgniarskie na Kasprzaka.

Polityka 51.2009 (2736) z dnia 19.12.2009; Kultura; s. 74
Reklama