Archiwum Polityki

KK na JP

Sprawcami ostatniej serii napaści na policjantów (w Warszawie, pod Płockiem, w Szczecinie i Puławach) byli młodzi ludzie. Gdyby przeanalizować podobne zdarzenia z poprzednich lat, okazałoby się, że napastnicy także mieli po kilkanaście, najwyżej dwadzieścia kilka lat.

Policjanci zawsze byli celem agresji młodocianych, bo to oni uprzykrzają małoletnim życie, ścigają ich za wykroczenia, czasem poniżają lub w sposób nieformalny wymierzają sprawiedliwość. Każdy przypadek pobicia przez policjanta odkładany jest w zbiorowej pamięci „dzieci ulicy”. Tak rodzi się idea oporu i walki. Kiedyś było hasło HWDP, dzisiaj zastępuje je obrazoburcze, bo nawiązujące do inicjałów papieskich, JP („Je...ć Policję”). Ulica wielbi swoich bohaterów, nawet – a może przede wszystkim – tych z krwią na rękach. Wpisy internetowe świadczą, że właśnie rodzi się kult dwóch młodych morderców, którzy na Woli zasztyletowali policjanta.

Patologia w głowach młodocianych nie zjawia się nagle. Najpierw przechodzą inicjację: pierwsza drobna kradzież, pierwsza bójka. To czas, kiedy poszukują życiowych drogowskazów. I często odnajdują je w świecie zła. Trafiają do zakładu poprawczego, ale nikt ich tam nie poprawia. System polega głównie na separacji. Zamknięci z innymi zagubionymi wykuwają własny kodeks wartości. Ci, którzy wychodzą z poprawczaka, wiedzą już tylko jedno – zabić psa!

Ostatnio policjanci stali się łatwym celem. Źle wyszkoleni, pozbawieni autorytetu. Sprawa Olewnika spowodowała dalszy spadek zaufania do funkcjonariuszy, okrzyczano ich przecież niemalże współsprawcami porwania i zabójstwa. Jak młody człowiek ma wierzyć, że policjant jest po to, aby go bronić?

O młodocianych przestępcach przypominamy sobie okazjonalnie, kiedy zaatakują i poleje się krew.

Polityka 11.2010 (2747) z dnia 13.03.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama