Minister Sikorski, kandydat na kandydata, powiedział w Bydgoszczy, że prezydent może być niski, ale nie może być mały i powinien znać języki. Sikorskiemu łatwo tak mówić, bo akurat zna. Prezydent, który akurat nie zna, mimo wszystko – gestami i minami – próbuje porozumieć się z każdym na dowolny temat i w dowolnym języku, co też chyba zasługuje na podziw. Oczywiście zawsze może zajść nieporozumienie i ktoś, kto nie zna języka, uzna na przykład, że „sleeping reservation” to znaczy „rozerwałem slipy” i takie publiczne wyznanie Anglika rozśmieszy go do łez. Ale nawet jeśli, to co w tym złego? Śmiech to zdrowie, jak podobno mawia ostatnio minister Kopacz. A co do gabarytów najwyższej osoby w państwie, to dlaczego niski nie może być mały? Wiem, że są jakieś ukryte subtelności w znaczeniu tego przymiotnika, ale wiem także, że mały przecież nie może być wysoki. Tak samo zresztą jak duży nie może być niski. W obu tych przypadkach byłyby to osoby rażąco nieproporcjonalne. Chyba nie chodzi nam o to, byśmy mieli prezydenta dodatkowo jeszcze nieproporcjonalnego. Zresztą mały niski ma sporo zalet, o które w pierwszej chwili nikt go nie podejrzewa. A w drugiej chwili ma tych zalet jeszcze więcej. Taki mały niski może na przykład wyjść w nocy z każdego samochodu w górach, gdy chce zobaczyć, kto do niego strzela. Nawet przy zapalonych światłach pozostanie bezpieczny i niezauważony, bo nocą zawsze w górach przy gruncie jest mgła.
Chciałbym szybko zakończyć ten temat, który zacząłem od Bydgoszczy, ale jest ważny szczegół i pominąć go nie chcę: kandydat Sikorski zapowiada, że jeśli zostanie wybrany, to zmniejszy zakres zainteresowań prezydenta tylko do niektórych spraw zagranicznych i obronnych.
Polityka
11.2010
(2747) z dnia 13.03.2010;
Tym;
s. 104