Amerykanie powtarzają tę procedurę co dziesięć lat i nieodmiennie największe zainteresowanie przeciętnego podatnika budzą plany astronomów. Pamiętając o tym, tygodnik „Nature” wysłał reportera na nieoficjalne spotkanie z tzw. dobrze poinformowanymi osobami, aby dowiedzieć się czegoś o krystalizującej się wizji badań Wszechświata. Jak więc ma wyglądać naukowy atak na kosmos?
Najwyższy priorytet przyznano projektowi zmasowanego uderzenia frontalnego. Za pomocą specjalnie w tym celu skonstruowanego teleskopu astronomowie zamierzają śledzić wszystko, co widać na niebie (na razie tylko na półkuli południowej), sięgając do obiektów ponad 600 mln razy słabszych niż te, które w dobrych warunkach można dostrzec dobrym gołym okiem. Ta – chciałoby się powiedzieć – prymitywna taktyka jest potencjalnie bardzo skuteczna. Trzeba tylko pokonać drobne problemy logistyczne związane z przetwarzaniem kilkuset otrzymywanych co noc obrazów o rozmiarach 3,2 gigapiksela (spodziewany roczny plon podglądania połowy kosmosu zapełniłby prawie pół miliona standardowych płyt DVD).
Wszechświat zawiera olbrzymią ilość informacji. Chcąc go zrozumieć, musimy sobie ich jak najwięcej przyswoić.