Archiwum Polityki

Start Seremeta

Prokuratura Generalna wpadła na powrót w ręce Prawa i Sprawiedliwości – to był główny ton komentarzy po ogłoszeniu nazwisk zastępców prokuratora generalnego, o których wnioskował Andrzej Seremet. Dodawano – to układ z prezydentem, a przecież nowy prokurator generalny nie musiał wchodzić w żadne układy, był praktycznie jedynym kandydatem, którego pałac mógł (i musiał) zaakceptować. Jego głównemu konkurentowi Edwardowi Zalewskiemu nigdy nie zostanie przez PiS i prezydenta wybaczone postawienie zarzutów Mariuszowi Kamińskiemu, byłemu szefowi CBA.

Zastępcy Seremeta noszą aż nazbyt wyraźne piętno związków i z prezydentem, i z czasami Zbigniewa Ziobry, na dodatek dwoje spośród nich (Marzena Kowalska i Robert Hernand) dostało swoiste wotum nieufności od Rady Prokuratorów. Dotychczasowemu prokuratorowi krajowemu Zalewskiemu, który przygotował prokuraturę do skomplikowanej operacji oddzielenia jej od ministra sprawiedliwości, nie zaproponowano żadnego stanowiska. Zalewski w konkursie przed Krajową Radą Sądownictwa wypadł równie dobrze jak Seremet i zdecydowanie lepiej niż wielu, którzy się ostatecznie w korpusie Prokuratury Generalnej znaleźli.

Czy więc nowy prokurator, z którym wiąże się tyle nadziei na niezależność tej instytucji, popełnił falstart? Z pewnością mocno zaniepokoił. O ile jego zastępcy pochodzą głównie z prezydenckiego, a więc politycznego nadania (ciekawe, czy czeka nas spór o kontrasygnatę z premierem?), to sam korpus prokuratorów wydaje się dobrany dość przypadkowo. Dopiero dalsze decyzje, w tym obsada stanowisk prokuratorów apelacyjnych, powiedzą coś więcej. Wydaje się, że nowy prokurator generalny ma świadomość przetrąconego kręgosłupa tej służby, jej dramatycznego, politycznego podziału.

Polityka 15.2010 (2751) z dnia 10.04.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama