Archiwum Polityki

Pani Zyta wie

Zyta Gilowska w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” stwierdziła: „(...) nie miałam pojęcia, że w zakładaniu PO brali udział ludzie ze służb specjalnych. Dowiedziałam się o tym w 2006 r. od jednego z generałów”. Ale Gilowska musiała mieć pojęcie o tym, co sądził jej ówczesny zwierzchnik, premier Jarosław Kaczyński, o Samoobronie, partii, która od 2006 r. współtworzyła rząd z wicepremier Gilowską w swoim składzie. Kaczyński uważał ugrupowanie Leppera za formację założoną przez służby specjalne. Jak widać, nie przeszkadzało jej to wtedy, ale w przypadku Platformy, jak się można domyślać – przeszkadza.

Są takie osoby i wypowiedzi, z którymi nie wiadomo, co zrobić. Trochę za poważne na zwykłe wyśmianie, ale zbyt niemądre, aby zawracać tym głowę sądowi, i do tego drugiego wniosku doszła chyba Platforma, zwracając uwagę Gilowskiej za pośrednictwem posłanki Katarasińskiej, że plecie głupstwa. Niemniej, znowu rzecz utknie w charakterystycznej fałszywo-prawdziwej, straszno-śmiesznej magmie, która wypełnia polską przestrzeń publiczną.

Rafał Kalukin z „GW” napisał niedawno, że nie rozumie, jak to się dzieje, że po przejściu bramki z napisem „PiS” od razu wygaduje się bzdury, nawet jeśli wcześniej robiło się rozsądne wrażenie. Miał na myśli posłankę Gęsicką, która wyznała, że boi się totalitaryzmu Platformy. Czasami jednak nie trzeba przechodzić tej bramki (Gilowska nie należy do PiS). Wystarczy się koło niej kręcić.

Polityka 15.2010 (2751) z dnia 10.04.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama