Aleksander Łukaszenka, izolowany przez Unię Europejską i z coraz większą rezerwą traktowany na Kremlu, zacieśnia dwustronne sojusze. Pod koniec marca w odświętnie udekorowanym Mińsku przyjmował Xi Jingpinga, wiceprezydenta Chin. Dostojny gość przywiózł obietnicę kredytu na okrągły miliard dolarów i 9 mln dol. bezzwrotnej pomocy. Życzliwość okazuje także Hugo Chavez. Do końca roku Wenezuela, w zamian za system obrony przeciwlotniczej, sprzeda Białorusi 4 mln ton ropy naftowej, co zaspokoi aż jedną czwartą białoruskiego zapotrzebowania. W planach są zakupy jeszcze większe, mają one pozwolić białoruskim rafineriom uniezależnić się od dostaw z Rosji. Pierwszy tankowiec z ropą znad Orinoko powinien dopłynąć gdzieś w okolice Białorusi już w maju, nie wiadomo tylko, czy zacumuje w którymś z portów bałtyckich, czy w czarnomorskiej Odessie. Rząd w Mińsku nie zdradza także, jak zamierza przetransportować ropę z portów do kraju, toteż niewykluczone, że Mińsk wymieni wenezuelską ropę na surowiec z Rosji. Dyplomatyczne sukcesy prezydenta Łukaszenki nie idą w parze z sukcesami gospodarczymi – traci na wartości białoruski rubel, a zadłużenie państwa i deficyt handlowy niebezpiecznie rosną.
Polityka
15.2010
(2751) z dnia 10.04.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 10