Archiwum Polityki

Suseł dla pracoholika

Polacy coraz więcej wydają na swoje zwierzęta. I coraz mniej mają dla nich czasu.
Basia mieszka w  Warszawie, jest projektantką wnętrz i właścicielką dwuletniego kocura Salema. Ma nienormowany czas pracy. – Czasami całe dnie spędzam przy biurku, innym razem biegam cały dzień po mieście. Dlatego właśnie zdecydowała się na kota. – Bardzo lubię zwierzęta, ale nie miałabym czasu na spacery z psem pięć razy dziennie.

Z tych samych powodów na zakup szczurów zdecydował się Rafał. Dużo pracuje, a szczury prowadzą nocny tryb życia i kontaktu z człowiekiem potrzebują przede wszystkim wieczorami. Coraz więcej osób decyduje się na zakup zwierzęcia, nad którym opieka nie wymaga wiele czasu. – Jest w nas wciąż potrzeba obcowania ze zwierzętami, ale też z drugiej strony chęć, by były jak najmniej wymagające i bezproblemowe – zauważa zoopsycholożka Antonina Kondrasiuk. A to otwiera rynek dla producentów akcesoriów zoologicznych i szerokiej rzeszy usługodawców.

Nasz rynek zoologiczny bardzo się zmienia. Czasy małych osiedlowych sklepików zoologicznych i giełd pod gołym niebem powoli mijają. Coraz większy jest udział dużych, sieciowych sklepów zoologicznych. Jeszcze do niedawna klienci poszukiwali tanich i podstawowych produktów. Dziś są skłonni wydać więcej, ale mają też i większe wymagania. Jeśli obroża, to wysadzana kryształami Swarovskiego, jeśli gryzoń, to już nie zwykły chomik.

Bo choć gryzonie, nad którymi opieka jest łatwiejsza niż nad psem czy kotem, zyskują szybko na popularności, i w tym, jak to się mówi, segmencie zachodzą zmiany. Szczury, koszatniczki czy szynszyle wypierane są obecnie na przykład przez fretki. Jeżeli kupuje się chomiki czy króliki, to coraz częściej rasowe lub egzotyczne, jeśli myszki, to nie zwykłe – laboratoryjne, ale japońskie lub berberyjskie.

Polityka 15.2010 (2751) z dnia 10.04.2010; Ludzie i obyczaje; s. 97
Reklama