Żywego dzikiego żubra przebadać się nie da. Na wniosek leśników i naukowców z PAN dyrektor generalny ochrony środowiska zgodził się na odstrzał sześciu sztuk. Bieszczadzcy leśnicy odstrzelili już pierwsze trzy byki. Badania laboratoryjne prowadzi Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach. Wyniki będą znane za kilka tygodni.
W Bieszczadach żyje ok. 300 żubrów. To niemal jedna trzecia wszystkich polskich żubrów i 10 proc. całej światowej populacji. Na razie nie wiadomo, co się z nimi stanie, jeśli badania potwierdzą gruźlicę u odstrzelonych sztuk. Leśnicy nie godzą się na wybicie całego stada. Będą jednak zabiegać w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o zgodę na odstrzał sanitarny sztuk, wykazujących jakiekolwiek objawy choroby.
Skąd się wzięła gruźlica u bieszczadzkich żubrów, nie wiadomo. Po raz pierwszy chorobę tę wykryto u nich w połowie lat 90. W obawie przed epidemią wybito wówczas kilkanaście podejrzanych sztuk. Gruźlica to choroba przewlekła. Naukowcy nie wykluczają, że jakieś chore sztuki uniknęły wówczas egzekucji i to one zarażają resztę stada. (M. Led.)