Archiwum Polityki

Oko z wątroby

Gorące spory etyczne o komórki macierzyste straciły na znaczeniu, odkąd można je otrzymywać z dojrzałych tkanek. Kiedy jednak doczekamy się pierwszych udanych kuracji?
Pacjenci mają prawo być zniecierpliwieni. Od wielu lat słyszą, że komórki macierzyste są jedyną szansą na uporanie się z nieuleczalnymi chorobami. Przeszczepione do mózgu – zastępują zużyte neurony i leczą parkinsonizm, u chorych na cukrzycę – odnawiają w trzustce produkcję insuliny. Przywracają wzrok, naprawiają przerwany rdzeń kręgowy, mogą być zaczątkiem nowych naczyń krwionośnych. U szczurów, myszy, królików. Gdy próby kliniczne powtarzane są u ludzi, tak spektakularnych efektów już nie ma.

Nie mamy wyjścia, trzeba po prostu czekać – uspokaja prof. Hubert Kwieciński, kierownik Kliniki Neurologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. To właśnie ta dyscyplina medyczna w największym stopniu ma prawo spodziewać się po komórkach macierzystych przełomowych kuracji, bo dostępne metody leczenia chorób Parkinsona, Alzheimera lub stwardnienia rozsianego, jakkolwiek łagodzą objawy i cierpienie pacjentów, nie są w stanie powstrzymać postępu choroby. – To są wciąż schorzenia nieuleczalne – pozbawia złudzeń prof. Kwieciński. – Dziś w chorobie Alzheimera leczenie objawów przynosi poprawę przez dwa lata, w chorobie Parkinsona – przez pięć lat.

Nadziei nie tracą chorzy na stwardnienie zanikowe boczne, które spośród chorób neurodegeneracyjnych przebiega najszybciej, a zanik mięśni rąk, nóg, języka nieodwołalnie prowadzi do paraliżu całego ciała. Takich pacjentów jest w Polsce ok. 3 tys. – Pięciu moich chorych przyznało się, że skorzystali w Niemczech z eksperymentalnego zabiegu przeszczepienia do płynu mózgowo-rdzeniowego komórek macierzystych, ale tylko jedna osoba potwierdziła, że przez kilka miesięcy czuła się lepiej – opowiada prof. Kwieciński. Za kurację zapłacili po 7 tys.

Polityka 27.2010 (2763) z dnia 03.07.2010; Nauka; s. 76
Reklama