Anatole Kaletsky: – W najgorszej fazie kryzysu 2008 r. uderzało mnie, jak wielu ludzi mówiło nie o załamaniu kilku banków czy nawet systemu finansowego, lecz o kresie całej struktury kapitalistycznej, jaką znamy od 200 lat. Tu, na Zachodzie, panował taki nastrój, jakby po 20 latach od upadku żelaznej kurtyny następował upadek kapitalizmu w ogóle. Uważałem to za przesadę, chociaż byłem przekonany, że głęboka recesja doprowadzi do takiego kryzysu, który zmieni całe nasze życie, jak to było w latach 30. Że zmieni się – i to na zawsze – system zarządzania ekonomią i polityką. To nasunęło mi pomysł na książkę. Przecież w historii kapitalizmu zarządzanie społeczeństwem i gospodarką zmieniało się radykalnie, a zasadnicze różnice tkwiły zawsze w relacjach między rynkiem a rządem, między ekonomią a polityką.
Najpierw rząd w ogóle nie zajmował się rynkiem.
Przez co najmniej sto lat, nazwijmy to kapitalizmem 1.0 albo klasycznym, państwo miało najwyżej 5–10 proc. udziału w PKB, podatki zbierano tylko na prowadzenie wojen, a rząd bronił jedynie interesów arystokratycznych latyfundystów. Wszystko się zmieniło między I wojną a Wielkim Kryzysem lat 30. Po 1929 r. wielu ludziom się zdawało, że to koniec kapitalizmu, ale on się wynalazł od nowa. Formę, jaką wówczas przybrał, nazywam kapitalizmem 2.0. Do podobnie głębokich zmian doszło w latach 70. XX w.: wysoka inflacja, wstrząs naftowy, zerwanie z walutowym systemem Bretton Woods, opartym na standardzie złota, w rezultacie mieliśmy kapitalizm 3.0: thatcheryzm, reaganomics, fundamentalizm rynkowy.