Każda katastrofa ma swój dalszy ciąg. Badacze wielkiej powodzi z 1997 r. zauważyli na zalanych terenach formującą się katastrofę bis, społeczną, niezawinioną przez człowieka.
Stres opada wolniej niż woda, a czasem, przechodząc w stan chroniczny, zostaje na długo lub na stałe. Powodzianie z Wrocławia przez wiele już suchych miesięcy reagowali na byle deszcz, a dzieci za nic nie chciały kąpać się w wannie.
Kiedy nie byle deszcz, ale codzienne ulewy zamieniały w 1997 r. rzeki i rzeczki w potopy, lęk był innej natury. Podobnie jak dziś, ludzie bali się po zalaniu opuszczać domy. Jak we wszystkich wielkich powodziach na świecie.
Polityka
27.2010
(2763) z dnia 03.07.2010;
Ludzie i obyczaje;
s. 89