Archiwum Polityki

Mundial cd.

W środę, 19 listopada 2009 r., w 103 minucie (dogrywka) decydującego o awansie do finałów mistrzostw świata meczu Francja–Irlandia, William Gallas zdobył bramkę dzięki podaniu ręką przez Thierry’ego Henry’ego. Zagranie Henry’ego pełne było złej woli. Najpierw ręką zgasił futbolówkę i skierował przed siebie, potem uderzył ją w kierunku wychodzącego na pozycję Gallasa. Widzieli to wszyscy widzowie na stadionie i przed telewizorami, widzieli zawodnicy obu drużyn. Nie zauważył tylko sędzia. Na nic zdały się protesty Irlandczyków. Zostali wyeliminowani.

Następnego dnia rozpoczęła się we Francji ogólnonarodowa dyskusja, a właściwie ogólnonarodowe usprawiedliwianie zdarzenia. Wprawdzie były szef partii socjalistycznej Francois Holland oświadczył, iż: „jest to incydent godzący poważnie w etykę sportową”, ale centrysta Francois Bayrou dorzucił zaraz: „W idealnym świecie należałoby ten mecz powtórzyć, niestety nasz świat nie jest jeszcze idealny”.

Dziennikarze zajęli stanowiska zróżnicowane. „Liberation” piórem Laurenta Joffrina domagało się powtórzenia meczu, w „Figaro” Cyrile Haddouche stawiał pytanie, czy w tych warunkach Francja zgoła zasługuje na awans do mistrzostw, „France Football” tytułował: „Jesteśmy oburzeni!”. „L’Eguipe” domagało się dymisji trenera Raymonda Domenecha, który nie tylko źle przygotował drużynę, ale po bramce Gallasa szalał z radości i obcałowywał współpracowników, sankcjonując całkowicie oszustwo. Domenech nie był zresztą wyjątkiem. Za Henrym stanęła murem cała drużyna, jej kierownictwo i działacze. Sam autor skandalu twierdził krótko, iż „nie jest sędzią” i dopiero w trzy dni później wydusił, że jest mu przykro. Po paru dniach wszystko ucichło. Nawet bezsilni Irlandczycy zrezygnowali z próżnych protestów.

Polityka 27.2010 (2763) z dnia 03.07.2010; Stomma; s. 97
Reklama