Archiwum Polityki

Niehawajska hawajska gitara

●●●●○○
Robert Randolph&the Family Band, We Walk This Road, Warner Bros 2010

Przez wiele lat instrument zwany pedal steel, czy bardziej po naszemu gitarą hawajską, kojarzył się przede wszystkim z podpalmowym brzmieniem tęsknych melodii, granych upalną nocą na plaży albo z równie tęsknymi balladami country. W opinii wielu miłośników muzyki był, krótko mówiąc, lekko obciachowy. I nagle pojawia się ktoś taki jak Robert Randolph i demonstruje naszym zdumionym uszom, jakie dynamiczne i porywające dźwięki można wykrzesać z „hawaja”. Omawiałem w tym miejscu i bardzo polecałem poprzedni album Randolpha, wydany w 2006 r., „Colorblind”. Teraz na rynku pojawia się czwarta płyta „We Walk This Road”. Jak zwykle Robert Randolph i jego Family Band proponują nam mieszaninę gospel, rhythm and bluesa, bluesa i rocka, połączoną w całość charakterystycznym brzmieniem gitary leadera. Lista tytułów liczy co prawda siedemnaście pozycji, ale sześć z nich to kilkunastosekundowe łączniki instrumentalne. Obok oryginalnych, premierowych kompozycji znajdziemy na płycie ciekawe covery: „Shot of Love” Dylana, „Walk Don’t Walk” Prince’a i „I Don’t Wanna Be a Soldier Mama” Johna Lennona. Gdybym miał koniecznie do czegoś się przyczepić, to może tylko do tego, że w porównaniu z poprzednimi płytami trochę mało tu tego ognia, który potrafi wzniecić Randolph, zapuszczając się w jambandowe meandry improwizacji. Ale i tak jest bardzo dobrze. Acha, i jeszcze jedno, dobrze jest głośno słuchać.

Polityka 31.2010 (2767) z dnia 31.07.2010; Kultura; s. 47
Reklama