Archiwum Polityki

Łowisko numer 707

Kiedy strażacy wyciągali z wody ciało, tuż obok kąpano się w najlepsze. Nikomu nie przeszkadzało, że utonął człowiek.
Staw Szyb Marcina między Świętochłowicami i Rudą Śląską to nie żaden piękny akwen, który aż kusi, żeby wejść do wody, zanurzyć się powoli, poczuć miły chłód, beztroskę, swobodę. To typowe pokopalniane oczko wodne, między Drogową Trasą Średnicową i torami magistrali kolejowej. Z jednej strony nasyp, dzikie wysypisko śmieci, z drugiej pokopalniane odpadki, żużel, kawałki betonu. Staw widać z deteeśki, jak się tu mówi, i z pociągu, ale dojść i dojechać tu trudno, trzeba znać drogę. Miejsce dla wtajemniczonych, którzy tu przychodzą od lat, czasami od dzieciństwa. Bo jest trochę trzciny, tataraku, można posiedzieć. Można też popływać w upał, choć na drzewie obok wisi tabliczka, że to Łowisko nr 707 PZW okręgu Katowice i że kąpiel jest zabroniona.

Został pies

15 lipca już rano upał był, pod 30 stopni. Operator spychacza zasypywał śmieci, które znów tu ktoś wyrzucił, pewnie nocą. Opuścił lemiesz i zobaczył mężczyznę z psem. Mężczyzna przyszedł nad wodę, zatrzymał się, po chwili zaczął się rozbierać. Normalnie, bez pośpiechu. Został w kąpielówkach. Operator spychacza widział go ostatni raz, jak w tych kąpielówkach siedzi na brzegu. Normalnie, jak ktoś, kto lubi przyjść nad wodę, kiedy jeszcze nie ma tu wrzasku kąpiących się, przeważnie dzieci. W wodzie był pies, shar pei, z ogonem zakręconym śmiesznie aż na grzbiet, z odległości wyglądał jak duży kundel. Było około godz. 9.30. Potem operator spychacza zajął się wyrównywaniem nasypu.

Miejsce, gdzie siedział mężczyzna, zobaczył znów jakoś po godzinie, a może po pół. Zobaczył psa, siedzącego obok ubrania i wpatrującego się w wodę. Powierzchnia była gładka, błyszcząca w słońcu, nikt się nie kąpał. Operator powie potem policji, że go zastanowił ten pies: jakby zastygł w oczekiwaniu.

Polityka 31.2010 (2767) z dnia 31.07.2010; Ludzie i obyczaje; s. 92
Reklama