Archiwum Polityki

Oddelegowani

W Japonii, w której bezrobocie przekroczyło już 5 proc., a gospodarka notuje mikroskopijne wzrosty, jedyną szansą na zatrudnienie okazuje się swoisty outsourcing. Duże korporacje otwierają swoje biura w Bangkoku, Szanghaju, Pekinie, Hongkongu i Tajpei, bo tam koszty pracy są znacznie niższe. Przy okazji delegują również pracowników. Uważają bowiem, że obcokrajowcy, nawet z dobrą znajomością japońskiego, nie są w stanie zrozumieć niuansów i form grzeczności, których japoński klient często wymaga. Dlatego, choć to wychodzi dwukrotnie drożej, w japońskich firmach za granicą pracują głównie Japończycy. I to młodzi, którzy u siebie w kraju od lat mają kłopoty ze znalezieniem pracy.

Najwięcej japońskich rezydentów jest w Bangkoku, gdzie przeciętna pensja wynosi 30 tys. tajskich batów (930 dol.), ale koszty życia nie przekraczają 10 tys. batów. Młodych Japończyków stać więc na wynajęcie dużego mieszkania z ochroną i basenem. Często mogą sobie pozwolić też na samochód, wyjście do restauracji i zaproszenie do siebie rodziny lub znajomych. Dlatego, jak mówią, nie tęsknią za Japonią ani nie planują powrotu. I wszyscy są zadowoleni.

Polityka 33.2010 (2769) z dnia 14.08.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama