O, tu jestem bez okularów. (Pani Joanna kolekcjonuje swoje fotografie wydarte z gazet). Spadły, jak mnie ciągnęli po bruku. Oddadzą mi teraz 200 zł? Tu były potrzebne pieniądze, na znicze, ksera, to, siamto. O, na tym zdjęciu nie mam jednego buta. Potem mi go przynieśli. Kiedy ogrodzili nas borowcy, nie mogliśmy iść nawet do toi-toia. Proszę sobie wyobrazić: spiekota, ludzie spragnieni, mają gardła suche od modlitwy. To był terroryzm biologiczny.
Na wstępie przepraszam za chaotyczność. Jestem bardzo obolała i niedożywiona, ale w sytuacji, gdy ginie prawda, nie mogę myśleć o posiłkach. Tak, czuję odpowiedzialność za emocje pod krzyżem, lecz z ziemi nie podniosłabym słomki, gdybym wiedziała, że to się Bogu nie spodoba. Z materialnego świata teraz przydałby się mi osobisty asystent, który robiłby dokumentację prasową i puszczał moje apele na Internet oraz ksero. Aktualny apel, SOS Joanny spod krzyża, brzmi: ludzie, nie dokładajcie już do tego krzyża wszystkich intencji, smoleńskich, politycznych, tamto, siamto. O, szlachetne serca polskie, nie dajmy się wciągnąć w to, co narzucają nam pod krzyżem prowokatorzy: PO, sataniści, sekty, masoni, homoseksualiści. Oni niech krzyczą, a my do nich Zdrowaś Mario. Zamódlmy wrogów. Przyjeżdżają całe autokary prowokatorów, wyrywają nam nawet krzyżyki z różańców.
Dzieje się to samo co dwa tysiące lat temu: Ukrzyżowany Jezus, a pod jego stopami garstka najwierniejszych niewiast z Maryją na czele.