Paręnaście lat temu, kiedy jeszcze mieszkałem w Saacy-sur-Marne, zechciało mi się zagospodarować strych na użytek dwóch młodszych synków. Chodziło konkretnie o świetliki w dachu. I tutaj rozpoczęła się cała procedura prawna. Chodziło o trzy rzeczy: po pierwsze, czy moje świetliki nie zakłócą panoramy wsi widzianej od strony Marny. Po drugie, czy pozostają w zgodzie ze stylem i architektonicznym założeniem konstrukcji mojego domu. Po trzecie, czy nie szkodzą sąsiadom. Kwestia pierwsza i trzecia okazały się wkrótce ulotne. Pozostawała jednak druga. Czy można dokonać zamachu na XIX-wieczną strukturę dachu mojego domu. Grześ Miros, który akurat bawił u mnie, zrobił mi architektoniczne plany całego domu. Klęska, okazało się, że mój dom jest zlepkiem domów dwóch.
Chłopi z początku XIX w. nie znali jeszcze przyszłych administracyjnych wymagań. I rzeczywiście piętra nierówno przyłożone dzielił schodek. Takiej dokumentacji nie mogło biuro dbające o porządek na tym padole przyjąć do wiadomości. Tym bardziej że gdy dom składa się z dwóch domów, trzeba ustalić, czy świetliki pasują do jednego i do drugiego.