Archiwum Polityki

Testament Lecha?

Autor nieznany, chociaż domyślić się go łatwo, status dokumentu nieokreślony, chociaż jego polityczny cel bije po oczach. Memoriał opisujący „tło polityczne katastrofy smoleńskiej” podpiera jednak swoim autorytetem Jarosław Kaczyński i mimo że czyni to jako „zwykły obywatel”, występujący na „zgromadzeniu zwykłych obywatel”, a nie na partyjnym forum, sprawa jest oczywista. Zapewne przedstawiono nam częściowy efekt prac zespołu Antoniego Macierewicza, czyli wersję przyczyn katastrofy, napisaną na zamówienie Jarosława Kaczyńskiego.

Polityczną i moralną odpowiedzialność za katastrofę lotniczą ponosi Donald Tusk wspólnie z Bronisławem Komorowskim, Radosławem Sikorskim, Bogdanem Klichem, Sławomirem Nowakiem, Tomaszem Arabskim. Do tego zespołu nieoczekiwanie dołączony został Stefan Niesiołowski. Do katastrofy przyczynił się brak respektu dla prezydenta Kaczyńskiego, dyskredytowanie, poniżanie i marginalizowanie jego osoby, co obniżało poziom bezpieczeństwa, sprawiało, że polskie instytucje czuły się zdemobilizowane, gdy szło o szeroko rozumianą ochronę głowy państwa. Ten brak respektu mógł też skłaniać awanturnicze elementy w obcych służbach do działań skrajnych. Przy takiej konstrukcji zarzutów wniosku mniejszego niż Trybunał Stanu być nie powinno. Streszczając memoriał w jednym zdaniu: prezydent żyłby do dzisiaj, gdyby nie Tusk.

Nie trzeba jednak wielkiego wysiłku umysłowego ani specjalnego zespołu, by napisać kontrmemoriał, odnoszący się wyłącznie do uwarunkowań politycznych i nieuwzględniający takiego czynnika, jak na przykład mgła na lotnisku. Dwie wizyty w Katyniu były rzeczywiście niepotrzebne i skoro premier na zaproszenie premiera Putina jechał do Katynia, prezydent mógł udać się do Miednoje czy Charkowa (taki pomysł podsuwano), gdzie także pochowane są, i to w większej niż w Katyniu liczbie, ofiary stalinowskiej zbrodni.

Polityka 38.2010 (2774) z dnia 18.09.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama