Archiwum Polityki

Nagonka na myśliwych

Rozmowa z Zenonem Kruczyńskim z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot o desperackiej próbie powstrzymania odpłatnych polowań w otulinie Puszczy Białowieskiej
Organizujecie pierwszą w Polsce akcję bezpośrednią mającą zakłócić polowanie. Jak to będzie wyglądało?

Wybraliśmy 16 września, bo w Puszczy Białowieskiej odbywa się wtedy rykowisko jeleni. Podczas godów samce są półprzytomne, nieostrożne i stanowią łatwy cel. Administracja Lasów Państwowych stworzyła w puszczy własne obwody łowieckie i poprzez sieć biur typu hunter tour w Europie za ciężkie pieniądze sprzedaje prawo do zabijania zwierząt. Zdecydowaliśmy, że dużą grupą wyszkolonych aktywistów wejdziemy między ambony a jelenie. Będziemy przemieszczać się na rowerach i samochodami terenowymi. To będzie dotkliwe i dla ALP, bo kontrakty z biurami zostaną złamane, i dla myśliwych. Oni czują się w lesie jak u siebie, a tu nagle ktoś im tę intymną sytuację zabijania w pięknych okolicznościach przyrody zakłóci.

Nie boicie się postrzału?

Tam, gdzie jest załadowana broń i silne emocje, zawsze pojawia się element niepewności. Ale myśliwi nie strzelają przecież do ludzi, chyba że przypadkiem. A my ubrani w odblaskowe kamizelki będziemy się przemieszczać w grupach i głośno zachowywać. Muszą nas dostrzec. Takie akcje podejmuje się, gdy wszystkie inne środki zawiodły.

A co zawiodło?

Od trzech lat u ministra środowiska leży wniosek władz Białowieskiego Parku Narodowego o utworzenie strefy ochronnej zwierzyny łownej w otulinie parku. Na granicy parku stoi ponad 20 ambon i gdy tylko zwierzę wychyli głowę poza jego obszar, dostaje kulkę. Zabijanie parkowych zwierząt nikogo nie obchodzi. Ministerstwo nie reaguje. Postanowiliśmy więc zadziałać radykalnie. Złożyliśmy też skargę do Komisji Europejskiej.

rozmawiała Joanna Podgórska

Polityka 38.2010 (2774) z dnia 18.09.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama