Szwajcarskie media tropią miejscowe ślady Kim Dzong Una, najmłodszego syna Kim Dzong Ila i prawdopodobnie jego sukcesora (jego portrety zawisły obok portretów taty w całej północnej Korei, został też zaprezentowany chińskim partnerom podczas niedawnej wizyty w Pekinie). Junior spędził w Szwajcarii dwa, a może cztery lata, i uczęszczał do dwóch szkół. Cała operacja, pod okiem długoletniego ambasadora Korei Płn. Ri Tcheula, była supertajna. W renomowanej międzynarodowej prywatnej szkole w Gümlingen młody Kim występował jako Pak Czol, syn kierowcy z ambasady; w publicznej szkole Liebefeld koło Berna był z kolei Pak Unem. Kolega z klasy, Joao Micaelo, opowiada, że niczym się nie wyróżniał, lubił pływanie i koszykówkę, interesował się samochodami sportowymi i pasjonował filmami z Jean-Claude’em Van Dammem. Nieźle opanował angielski i niemiecki oraz berntütsch, dialekt berneński. Ta ostatnia umiejętność mogłaby mu się przydać do kontaktów z miejscowymi bankowcami: szwajcarskie depozyty KRLD, jednego z najuboższych krajów świata, owiane są legendą.
Polityka
38.2010
(2774) z dnia 18.09.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11