Archiwum Polityki

Tematy do debaty

O czym nie rozmawiamy? Jakie debaty boimy się prowadzić, a jakich nie chcemy nawet zacząć? Publiczną uwagę zajmują: kwestia krzyża na Krakowskim Przedmieściu, tablice i pomniki, stan psychiczny Jarosława Kaczyńskiego czy happeningi Janusza Palikota. Nawet jeśli pojawia się poważniejsza rozmowa na temat realnych problemów kraju, zazwyczaj nie dotyka sedna sprawy, ucieka od zasadniczych pytań, wpada w stereotypy i intelektualne fałsze. Politycy, bo to oni – z racji wykonywanego zawodu – mają obowiązek prowadzenia publicznej debaty, są sparaliżowani wizją kolejnych nadchodzących wyborów i słupkami sondaży. Nie próbują kształtować opinii publicznej, raczej jej ulegają.

Właśnie rozpoczyna się nowy sezon polityczny, parlamentarzyści zjeżdżają do Sejmu i Senatu. Rząd zapowiada pakiety reform, które będą zapewne przedmiotem rytualnych, jałowych sporów. Postanowiliśmy, na „powrót posłów”, przygotować zestaw tematów do debaty, które powinny mieć swoje, chociaż częściowe, zwieńczenia w finale kampanii wyborczej w 2011 r. Tych tematów zebrało nam się kilkadziesiąt, dziś do publikacji wybraliśmy 12; do innych (budżet, demografia, ekologia, nauka, energetyka, Euro 2012, korupcja, media publiczne, służby specjalne itd.) będziemy uporczywie wracać na łamach POLITYKI. Z debat nie od razu muszą wyłonić się gotowe rozwiązania. Ważne, abyśmy zaczęli lepiej i sensowniej rozmawiać o Polsce. Mamy nadzieję, że pytania, tezy i rozważania, jakie proponujemy poniżej, mogą pomóc takiej rozmowie.

1. Dlaczego nasze partie polityczne przenika niemoc i pustka

Co wybory powraca ta sama melodia – nie ma na kogo głosować, znów wybieramy mniejsze zło, opowiadamy się przeciwko komuś czy czemuś, a nie za kimś czy za czymś, zwłaszcza za wyraźnie określonym programem, czy tym, co zwykło się określać jako wizję przyszłości. Polska polityka zbiera najgorsze opinie, politycy, jako grupa, nisko sytuują się w rankingach zaufania i prestiżu. O partiach politycznych mówi się, że są niedemokratyczne w swej wewnętrznej strukturze, oligarchiczne, że stają się prywatnymi armiami wyposażonymi hojnie w budżetowe pieniędze, które wydają nie na prace programowe, ale na kampanie mające w gruncie rzeczy zwodzić wyborców.

System partyjny ze wszystkimi wadami jest jednak od kilku lat wyjątkowo stabilny: dwie duże partie i dwie mniejsze, czyli, rzec można, w europejskiej normie. Ustalenie finansowania budżetowego i wprowadzenie 5-procentowego progu w ordynacji wyborczej system ten umocniło (niektórzy mówią – zabetonowało).

Polityka 38.2010 (2774) z dnia 18.09.2010; Temat z okładki; s. 38
Reklama