Czy kryzys przetrącił niewidzialną rękę rynku i teraz do gospodarki dobierze się ręka państwa? Nad odpowiedzią zastanawia się cały świat, u nas też zaiskrzyło, kiedy rząd zgodził się, aby państwowa firma PGE „sprywatyzowała” państwową Energę.
Do wyładowań doszło podczas ubiegłotygodniowej konferencji, której organizatorem był PKN Orlen (27 proc. udziałów Skarbu Państwa). Pretekstem – temat „Ile państwa w rynku, ile rynku w państwie. Doświadczenia i perspektywy rozwoju polskiej i europejskiej gospodarki” (moderatorami dyskusji byli Jerzy Baczyński i Jacek Żakowski z POLITYKI). Licznie stawili się przedstawiciele rządu (Jan Krzysztof Bielecki, Aleksander Grad, Michał Boni). W zwykłym kraju do ataku ruszyłaby opozycja, która u nas, niestety, na ten temat milczy, zajmując się upamiętnianiem katastrofy smoleńskiej. Zastąpił ją więc prof. Leszek Balcerowicz, który zaatakował rząd, czyli byłych kolegów (w ekipie Jana Krzysztofa Bieleckiego Balcerowicz był przecież wicepremierem), za odstępstwo od liberalizmu. On bowiem nadal jest zaciekłym wrogiem obecności państwa w gospodarce. To politycy, nie banki, są sprawcami ostatniego kryzysu, oni też spowodują następny. „To państwa są winowajcami” – twierdzi Balcerowicz. Prowadziły zbyt luźną politykę pieniężną, to jest prawdziwa przyczyna ostatniego kryzysu. Wy zaś upieracie się, że sprawcą kataru był nos, czyli chciwe banki.
Transakcję zakupu Energi przez PGE Leszek Balcerowicz uważa za skandal. Raz, że kupowanie państwowego przez państwowe nie sposób nazywać prywatyzacją. Dwa, że lekceważenie w tej sprawie opinii Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów jest niszczeniem cywilizowanych, rynkowych standardów. Dla odbiorców prądu najważniejsza jest ochrona konkurencji. Połączone firmy będą miały dominującą pozycję, zgarną przecież ponad 40 proc. rynku. Zdaniem Balcerowicza, każdy inny kupiec, byle nie państwowy (głównym konkurentem PGE była firma czeska), byłby lepszy. Kapitał nie dzieli się bowiem na krajowy i zagraniczny, ale na upolityczniony, czyli państwowy, oraz prywatny, odporny na telefony od polityków.
Polityka
39.2010
(2775) z dnia 25.09.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 10